12.09.2023 r. Wtorek

O świcie wyruszamy z naszego parkingu, żegnając się z posiadłością Radziwiłłów. Objechaliśmy jeszcze miasteczko, zatankowaliśmy tanio gaz.

Ciekawe miejsca do zobaczenia w Birży to na pewno ceglana tama na rzece zbudowana przez Radziwiłła. Chciał mieszkać nad jeziorem to zrobił tamę na rzece. Miał chłop gest.

Obok tamy znajduje się Dwór Tyszkiewiczów

prowadzi do niego około 600 metrowy pomost łączący dwa brzegi jeziora.

Nas zaciekawił kościół ewangelicki jakby nieczynny z powybijanymi szybami w oknach. Nie wiadomo jaka była przyczyna wybicia szyb. Bo kościół i jego otoczenie jak wszystko na Litwie zadbane.

Znaleźliśmy miejsce postojowe nad jeziorkiem i zrobiliśmy sobie śniadanie.

Podjechaliśmy na cmentarz żydowski z nietypowym pomnikiem w formie ścieżki i listy pomordowanych żydów zapisanej na wygiętej blasze.

W tym miejscu gestapowcy i litewscy kolaboranci zamordowali 2000 żydów. Całe rodziny z miasteczka Birże.

Krótki postój w Rakiszkach na Dworze.

W 2011 roku Dwór Rakiszki został uznany za najatrakcyjniejszą miejscowość turystyczną na Litwie.

Dużo w tym miejscu się dzieje. Tutaj można znaleźć wystawy sztuki, koncerty muzyki klasycznej, wieczory literackie. Zwiedzić Muzeum Regionalne.

Praktycznie tak samo wygląda każdy pałacyk, dwór, zamek na Litwie i Łotwie. Pięknie odremontowany, z zadbanym parkiem i udostępniony jako miejsce do wszelkich działań kulturalnych.

Jest strasznie gorąco. W mijanym litewskim miasteczku na chwilę zatrzymaliśmy się obok informacji turystycznej. GS oddał plastikowe butelki w supermarkecie:)

Podjęliśmy szybką decyzję, że na chwilę wrócimy na Łotwę. Szybko przejechaliśmy granicę z Litwą i już jesteśmy na Łotwie.

Dyneburg to duże 70 tyś. miasto.

Jedziemy prosto do Fortu. O dziwo zbudowanego jeszcze za czasów Cara Mikołaja I. W niektórych powojskowych budynkach mieszkają sobie ludzie.

Od około 2011 roku niektóre, budynki wojskowe oraz umocnienia są remontowane i adaptowane między innymi na cele kulturalne.

Idziemy do pięknie odrestaurowanego budynku, w którym mieści się Muzeum Rothki.

W muzeum pełen profesjonalizm. Europa w każdym calu.

Najpierw oglądamy obrazy abstrakcjonistów łotewskich.

Są przepiękne. Kolorowe ogromne płaszczyzny. Świat baśni i fantazji. Cudownie wyeksponowane i oświetlone.

Rothko, który zmarł w 1970 roku stał się bardzo znanym malarzem współczesnego świata sztuki dzięki malarstwu barwnych płaszczyzn. Niewielką kolekcję obrazów 6 dzieł, przekazała łotewskiemu muzeum rodzina artysty.

Ekspozycja Rothki jest skromna. Mocno strzeżona za szklanymi drzwiami w osobnym pomieszczeniu. Obrazy są wspaniałe. Nieograniczona wyobraźnia i filozofia artysty uwieczniona na wieki na płótnach. Tylko kolory i duże płaszczyzny. Technika uzyskiwania takich barw i ich nakładanie była pilnie strzeżoną tajemnicą.

Po objerzeniu tych wspaniałości chwilę odpoczywamy w restauracji przy Galerii. Tradycyjne łotewskie przysmaki. Zupa o dziwnym smaku ani ogórkowa ani kapuśniak z oliwkami, placki ziemniaczane z mięsnym farszem za to piwo pyszne lokalne. Ubożsi o 30 Euro

opuściliśmy Fort

Pojechaliśmy dalej w kierunku granicy z Litwą.

Wypatrzyłam na mapie trójstyk Łotwa-Litwa Białoruś. Nie przepuścimy takiej okazji nie ma mowy. Zjeżdżamy z głównej szutrowej litewskiej drogi i jedziemy drogą przez las do tego tróstyku. Google prowadzą bez zarzutu.

Nagle przed nami wyrasta żółta tablica z informacją, że granica i dalej jechać nie wolno. I ni stąd ni zowąd za pagórka wyjeżdża terenówka litewskiej straży granicznej. Adrenalina nam skacze. Dobrze zbudowany strażnik i ładna strażniczka legitymują nas i sprawdzają nasze dane. Buchanka wzbudza ich oczywistą radość i zdziwienie, że UAZ to taki prawie kamper. Jakoś się dogadaliśmy po rosyjsku i pozwolili nam jednak pojechać na ten trójstyk.

Dojechaliśmy przez łąkę do miejsca z drewnianymi figurami. Dużo tych figur. Trzy słupki graniczne wskazują styk trzech granic.

Białoruś odgrodzona od reszty wysokim płotem zakończonym drutem żyletkowym. Zaorany pas graniczny. Grubo.

I te tajemnicze figury ustawione w kręgu z miejscem na ognisko pośrodku. Widać, że są już stare i że widziały wiele.

Robi się już popołudnie, a przed nami droga do Ignalińskiej Elektrowni Jądrowej w WISAGINIA.

Był plan , że objedziemy ją od tyłu tzn. od jeziora i zrobimy foty z brzegu. No nie okazało się to takie oczywiste. Jezioro jest bardzo niedostępne, albo wysokie trzciny i krzaki, albo zabudowania z rekreacyjnymi domkami. Nie poddajemy się i dalej okrążamy jezioro. Nareszcie trafiliśmy na budowę domku rekreacyjnego chyba przez pracowników elektrowni bo jeden z nich miał śmieszną białą czapeczkę na głowie. Pozwolili nam zrobić zdjęcia elektrowni bo nie ukrywamy mieli wspaniały widok na cały obiekt 🙂

Siłą rozpędu pojechaliśmy pod samą elektrownię.

Ignalińska Elektrownia Atomowa jest obecnie wyłączona i znajduje się w stanie likwidacji. Elektrownia posiadała 2 reaktory RBMK-1500 (więc większe niż w Czarnobylu), a dwa kolejne były w planach, które jednak zrewidowała katastrofa na Ukrainie. Pierwszy reaktor wyłączono w 2004, drugi w 2009. Ten drugi w 2007 przeszedł drobną awarię, która zakończyła się awaryjnym wyłączeniem, ale nie było skażenia. Nacisk UE spowodował wyłączenie elektrowni,

Niesamowite jest to, że niby nieczynna, ale wszystko utrzymane w nienagannym stanie. Dalej pracują w niej ludzie. Szybko zrobiliśmy foty, chociaż nie wolno i drogą wzdłuż rurociągu z ciepłą wodą dojechaliśmy do samego miasta.

Wisaginia powstała w 1975, więc 5 lat później niż Prypeć. Okolica jest piękna – sosnowe lasy, rzeki i czyste jeziora. Wisaginia była zaprojektowana tak, by żyło się tu przyjemnie, posiada szerokie ulice, wygodne mieszkania, wszelką potrzebną infrastrukturę.

To typowe radzieckie blokowisko upiększone kwiatkami i trawnikami, ale brzydoty ruskich budynków nic nie przyćmi.

Szukamy noclegu najlepiej nad jeziorkiem. I mamy miejscówkę w lesie
nad jeziorkiem Skaidrys . Najpierw obchód terenu, później kąpiel w jeziorze.

Obok nas zaparkował młody Litwin z psem. Jego ojciec pracował 25 lat w elektrowni on pracuje w Finlandii. Mieszkańcy Wisaginii nie odczuwają strachu związanego z byłą elektrownią. Podobno wszystko jest wywożone i utylizowane.

Ciemności nastały jak to w lesie. Biwakowicze z nad jeziora przyszli na parking i zamówili sobie taksówkę do domu. Przyjechała do lasu. Zostaliśmy sami. Komary tną bez litości. Idziemy spać.

Galeria

Galeria

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.