Piękny dzień zaczyna się nad Sanem nieopodal Sanoka.

Moje przeziębienie chwilowo pokonałam. Na śniadanie ugotowaliśmy sobie parówki- rarytas. Przejeżdżamy przez zielony most na Sanie i dalej jedziemy w kierunku Kielc.

W Połańcu przekraczamy Wisłę i przyglądamy się wielkiej elektrowni.

Jedziemy drogą asfaltową mamy do pokonania jakieś 700 km.

Mijamy nowe murowane domy w podkarpackich wioskach i na przedmieściach miasteczek.

Przed samymi Kielcami zjechaliśmy na polną drogę. Nareszcie świeci cudowne gorące słońce. Przebieramy się w ostatnie czyste ciuchy. Wjazd do Kielc makabryczny. Przebudowa dróg, korki. Ja chciałam podjechać do BWA jakiś sentyment do fotografii Pierścińskiego mi się włączył. Ten pomysł okazał się niewypałem totalnym. Dzięki opanowaniu GS buchanka pokonała te korki, jednokierunkowe uliczki i pod prąd wyjechała na główną drogę wyjazdową z Kielc. Mijamy długi korek w kierunku Kielc i jedziemy dalej do Łodzi.

Pomysł zatrzymania się w Łodzi zrodził się po zauważeniu na fb, że Fotofestiwal prezentuje ostatnią wystawę i będą zdjęcia Zygmunta Rytki. Co za przypadek i tak mieliśmy przejeżdżać przez Łódź. Cali w skowronkach wjeżdżamy do Łodzi. Przejazd zapowiadał się bez większych komplikacji. Podjechaliśmy do Inkubatora Sztuki na ostatnią wystawę Fotofestiwalu.

Są zdjęcia Rytki, ale spodziewałam się że będzie coś lepszego. Tylko portrety wykonane znajomym i zmontowane w mało czytelny przekaz o wspólnocie.

Inne wystawy też bez jakiś fajerwerków z wyjątkiem Radka Husaka stworzył autorską technikę „transferu pigmentu” (pigment transfer) na piaskowanym aluminium. Przebijając się przez warstwy metalu, artysta odsłania blask wnętrza materiału. Piękne akty męskie zaprezentował w tej technice. Dojazd do potencjalnego miejsca noclegu przy Domu Kultury okazał się niewykonalny.

Na wysokości Piotrkowskiej zaczął się kocioł. Policja obstawiła wszystkie uliczki dojazdowe i bez przerwy nas wyrzucano po za Piotrkowską. Decydujemy że podjedziemy pod Gminę Wyznaniową Żydowską na Pomorskiej. Zawsze tam nocujemy w hotelu jak trwa Fotofestiwal. Udało się wyjechać z tego piekielnego kotła prosto pod hotel. Ale to nie koniec udręki. Ochrona na wjeździe uświadamia nas, że właśnie rozpoczął się w Łodzi Festiwal Światła. Wszystko stało się jasne. Nie ma wolnych pokoi jest ful ludzi. Pełno Ukraińców. Jest piątek, jest szabas. Pełna determinacji rozpoczęłam negocjacje, że możemy nocować w buchance z tyłu na parkingu. Cichutko przycupniemy, zostawimy auto i wrócimy po szabasie po 24.00. Mamy zgodę na pobyt . Płacimy 30 zł parkujemy pod murem z tyłu hotelu.

Jest wyśmienicie. Pełni nowej energii, ja też, ruszamy na Piotrkowską.

A tutaj magia. Pełno ludzi na ulicy, świetlne ozdoby, balony. Pokazy świetlne z podkładem muzycznym prawie na każdej kamienicy.

Idziemy oczarowani na spotkanie ze Zbigniewem Baranowskim. Zagadkowy gość, którego poznaliśmy na barszczu w Galerii Wschodniej. Idziemy najpierw na piwo i razem na pokazy w Parku Moniuszki

Pokaz na prawosławnej świątyni to już kosmos zupełny. Nastrojowa muzyka i świat fantastycznych roślin wspinających się po murach świątyni.

Około 24 żegnamy się koło Dętki.

Idziemy do buchanki. Świetlista noc obok na Piotrkowskiej trwa.

Galeria

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.