3 października skoro świt, na Campingu „S” nie wieje i nie leje – jest dobrze. Camping wprawdzie cały zalany, miejscami zatopiony, ale my w domku WC mamy ciepłą wodę i prysznic.
Ruszamy dalej wzdłuż Morza Czarnego drogą nr 22 do Tulczy.
Przed miejscowością Mihai Viteazu (swoją drogą super nazwy mają w Rumunii) zjeżdżamy z głównej drogi w kierunku Histrii – odludzie totalne tylko pasterze, owce i kanały z betonu nawadniające pola. Histria powstała 657 r. p.n.e.
Dotarliśmy do tych starych ruin. Niestety nie wymieniliśmy wcześniej pieniędzy, a Pan w budce z biletami innej waluty niż leje nie przyjmował. Odjechaliśmy z kwitkiem, zwiedzanie ruin nas ominęło.
W miejscowości Babadag skręciliśmy do Enisali. Zatrzymaliśmy się koło skansenu, rumuńskiej zagrody chłopskiej.
Mogliśmy zobaczyć jak żyli, a w wielu wioskach nadal żyją chłopi. 2 km dalej na wzgórzu wznoszą się ruiny twierdzy.
Byliśmy jedynymi turystami w tej okolicy, na parkingu przywitało nas stado owiec 2 psy i 2 pastuchów. Wiało niemiłosiernie i było zimno.
Ruiny twierdzy jak większość ruin to gruzowisko kamieni, wieża, mury, dziedziniec, ale za to widok na największe w Rumunii jezioro Razim i deltę Dunaju – wspaniały. Po horyzont trzciny, woda i dziesiątki ptaków.
Jedziemy do Tulczy i dalej do osady Murighiol. Tutaj kończy się droga asfaltowa, dotarliśmy do delty Dunaju.