13.06.2024 Czwartek.

Po pysznym śniadaniu w niezwykłych okolicznościach przyrody, jedziemy prosto do Łodzi. Droga prowadzi przez zadbane wioski.

Mijamy RTCN Zygry. Bardzo wysoki maszt z grubymi jak węże boa metalowymi linami odciągającymi. Ostatnio same wielgaśne konstrukcje spotykamy na swojej drodze.

Do miasta wjeżdżamy bez żadnych komplikacji tylko kilka objazdów i już jesteśmy przed naszym hotelem.

Dla nas to spokojna przystań, rewelacyjnie położona przy samej Piotrkowskiej i darmowym parkingiem dla Buchanki. Dostaliśmy klucz do pokoju nr 20 z dala od ławeczki i palaczy gadających po nocy. Jest dobrze. Mamy dodatkowo czajnik i 2 filiżanki.

Po krótkiej regeneracji ciała i oczyszczeniu umysłu idziemy na Piotrkowską. W informacji turystycznej kupujemy bilety turystyczne. Jest nasz znajomy sprzedawca informator 🙂

Galeria ASP Piotrkowska 68 to nasza pierwsza wystawa na Fotofestiwalu. INTERFERENCJE – poza horyzontami, autorstwa chilijskich artystów. Fantastyczna wystawa i to zaraz na początku naszej wędrówki.

Tajemnicze fotografie przedstawiają zwiędłe kwiaty w doniczce lub słoiku wykonane niesamowitą techniką: okadzanie dymem zwiędniętych kwiatów.

Obrazy zapisywane przez raster, użyto nieznanego pigmentu, nośnika na płótnie. Strasznie to skomplikowane. Wielu profesorów przed nami i po nas próbowało to rozszyfrować. Niesamowite efekty przenoszą nas od razu w świat pełne magii.

Kolejna wystawa to prace wykonane z kwiatem – maczkiem kalifornijskim. Mam go w ogrodzie 🙂

Wyselekcjonowany z wściekle żółtego maczka pigment rozwarstwiono na wiele odcieni.

Mocno podbudowani tą oryginalną wystawą idziemy do SFINXA. Piotrkowska nieustannie zmienia się na plus.

OFF też się zmienia. Klimat Spaleni Słońcem zostaje pomalutku wypierany przez plastikowe flamingi. I hałaśliwą nierozpoznawalną muzykę. No cóż idzie nowe.

Tramwajem dojeżdżamy na Tymienieckiego, na wielkie otwarcie Fotofestiwalu. To już 23. edycja Międzynarodowego Festiwalu Fotografii w Łodzi. Motyw przewodni UWALNIANIE.

Zebrał się tłum ludzi, wielki świat fotografii. Wystawy obejrzeliśmy tylko pobieżnie. W takim tłumie nie da się niczego zobaczyć.

Wracamy powoli do hotelu, nocną Piotrkowską. Z daleka widać koniec ulicy i słynną Dętkę.

Dętka po remoncie to dużo zieleni, drzew, ławeczek. Kolorowa fontanna. Pięknie tutaj się zrobiło. W hotelu cisza. Niestety czajnik nie dał się podłączyć do prądu. Dymił i ziajał ogniem z wtyczki. Dwa razy wywaliło bezpieczniki. Na szczęście GS szybko zlokalizował skrzynkę z bezpiecznikami. Relaksujemy się Harrym Potterem i gruzińskim winem.

Galeria

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.