Pobudka. Przez noc odzyskałam trochę sił. Po kawie pakujemy buchankę.

Co za dzień za nami. Jak na karuzeli. Pożegnaliśmy się z ciepłym pokojem i miłym panem brodaczem z Tarnawy.

Pierwszy przystanek przy Plenerowym Muzeum Wypału Węgla Drzewnego .


Super foty w wozie Drzymały, lokalu węglarzy.

Leje bez przerwy.

W Wołosatym zmienionym nie do poznania od ostatniego naszego pobytu w Bieszczadach same murowane domy, parkingi.

Stajemy przy Pomniku poświęconym Ludziom Wolności i Solidarności z Bieszczad.

W drodze powrotnej udało mi się wypatrzyć stado koników.

Foty w deszczu na Przełęczy Wyżnej.

W Wetlinie forsowanie rzeki Wetlina .

Przy drodze do Cisnej w Smereku odwiedziliśmy małą galerię z ikonami i aniołami.


W Cisnej deszcz jak w piosence. Odwiedziliśmy kultowe miejsce Siekierezadę i kolejną galerię.

Solina i wielkie rozczarowanie dojazd i wyjazd rozkopane.

Bilety na parkingu przy tamie po 15 zł za 1 h. Przesada.

Nowa kolejka gondolowa nad wyschniętym zalewem. Parkujemy pod tamą w Myczkowicach.

GS idzie na drugą stronę tamy ja czekam. Podjechaliśmy do stylowej knajpy Myczkowianka.

Super pierogi i kawa. Trwał właśnie zlot motocyklistów. Zjeżdżali powoli. Właściciel knajpy wyszedł obejrzeć buchankę. Dostaliśmy super nalepkę w ramach uznania dla naszego auta.

Jedziemy prosto do Sanoka.

Jest cały czas mokro jak to w Bieszczadach. W Sanoku parkujemy od razu przy zamku i pędzimy na wystawę Beksińskiego.

Jest już późno i nie mamy wiele czasu na zwiedzanie. Fantastyczna kolekcja. Beksiński zapisał wszystko co miał każdy przedmiot i obrazy dla Muzeum w Sanoku.

Cudowne obrazy,


rysunki, foty.

Mnóstwo przedmiotów, cała jego pracownia.

Nawet auto jest własnością muzeum.

Idziemy na rynek.

Sanok to piękne miasto położone na wzgórzach.

Zwane Bramą Bieszczad. My szukamy, jak każdego wieczoru miejsca na nocleg. Wzdłuż Sanu jeździmy i szukamy. Miejsce znalazło się niedaleko miasta. Spokojne i ciche.

W nocy dzwoni Jesion wielbiciel bieszczadzkich klimatów 🙂