24 maja 2022 r. Rano obudził nas ciepły deszczyk, świergot ptactwa i pyszna kawa. Kilka fotek buchanki w firletkach poszarpanych i białych stokrotkach i w drogę 🙂
Przejeżdżamy pod mostem w Świerkocinie.
Jedziemy wałem do Okszy. Wylano asfalt.
Przed nami wprost na wale stoi okazały kościół i szkoła. Kościół protestancki zbudowano w latach 1779-1781 na wydmie zwanej Buchwerder był wtedy kryty trzciną, wysoki na 3, 14 m. Po wojnie Kościół w Okszy poświęcono stosunkowo późno, bo dopiero 26 lipca 1951 r. Wówczas też dostosowano wnętrze do nowej liturgii. Od roku 1787 stała już obok niego szkoła. Szkołę przystosowano na świetlicę, kościół pełni swoja rolę do dzisiaj.
Pomiędzy obydwoma budynkami, w kierunku pól biegnie gruntowa droga.
Jedziemy nią do sztucznie usypanego wzniesienia (terp), na którym ulokowano cmentarz.
Cmentarz właściwie nie istnieje. Zakrzaczone niedostępne miejsce. Dokonaliśmy na nim strasznych, pomrocznych odkryć.
W usypanym z piachu wzniesieniu lisy i inna drapieżna zwierzyna zrobiła sobie nory wykopując przy okazji szczątki zmarłych .
Trafiliśmy nawet na czaszkę ludzką.
Nie powiem trochę pomyszkowaliśmy po tym terenie.
Mijamy prom “Lubusz” łączący Kłopotowo z drugą stroną Warty od strony Witnicy.
Pierwsze miasto na trasie wału to Słońsk
Przez sześć wieków Słońskiem rządzili Joannici. Pozostawili barokowy pałac, który został spalony w 1975 r. i tak stoi do dzisiaj. Zabezpieczono dach.
W Słońsku istniał obóz koncentracyjny. 4 kwietnia 1933 trafił tu pierwszy transport więźniów politycznych. W styczniu 1945 r tuż przed zakończeniem wojny dokonano na dziedzińcu obozu mordu 819 jego więźniów różnej narodowości.
Trafiliśmy na cmentarz , na którym spoczywają ofiary niemieckiego mordu.
Do niedawna wejście na teren cmentarza wiodło przez Bramę Luksemburczyków – pomnik ufundowany przez luksemburskie rodziny zabitych więźniów.
W 2005 r. złodzieje odpiłowali Bramę i kawałek ogrodzenia. Zaginęła bez śladu. Nie mieści się to w głowie.
Zatrzymaliśmy się jeszcze obok Muzeum Martyrologii w Słońsku. Było zamknięte. Zostało ufundowane przez Niemców.
Szlakiem derkacza i gęgawy dotarliśmy na teren Parku Narodowego Ujście Warty do Stacji Pomp w Słońsku.
Dzięki wynalezieniu maszyny parowej rozwiązano problem podtapiania gruntów z wód gruntowych i odprowadzania jej kanałami do Warty. Zbudowano tutaj system pompowni.
To mega miejsce dla każdego. Przede wszystkim wspaniały zabytek techniki .
Przy każdej pompowni stawiano dom dla pracowników pompowni wodomistrzówkę. Obecnie mieści się w nim Biuro Turystyki Przyrodniczej Dudek. Właściciele zadbali o oryginalny wystrój. Każdy szczegół tego domu wiąże się z rzeką Wartą i jej dziką przyrodą.
Patrzymy zachwyceni na podmokłe łąki i pastwiska, urozmaicone kępami drzew, krzewów i trzcinowisk poprzecinane kanałami. Krowy pasą się wszędzie. Ptaki pochowane, wiadomo okres lęgowy.
Po atrakcjach w Słońsku rolę przewodnika naszej wyprawy przejął GS. Zapowiada się eksploracja fortów, bunkrów i innych opuszczonych budowli 🙂
Jedziemy drogą nr 22 ze Słońska do Kostrzyna przy skrzyżowaniu do Czarnowa stoi wieża widokowa. Ładnie urządzone miejsce postoju. Z wieży można podziwiać widoki na Park Narodowy Ujście Warty
My podziwiamy gniazdo pliszki z pisklętami
i Czarnowską Górkę – piaszczystą wydmę o wysokości 31,1 m n.p.
Po wypiciu kawy i zjedzeniu skromnego posiłku ruszamy w kierunku Czarnowa do pierwszego fortu 🙂
Żabice, Czarnów i Sarbinowo to forty osłonowe po polskiej stronie Odry – po niemieckiej jest jeszcze fort w Gorgast. Stanowiły one „pierścień” okalający Twierdzę Kostrzyn – stąd też nazwa „twierdza pierścieniowa”.
Dojazd do fortu zarośnięty na maska akacją i dziką różą. Przed fortem kupa śmieci i totalne zniszczenie, ale to polski standard.
GS wlazł do środka i długo go nie było.
Już trochę się bałam czy wróci. Po tym koszmarze ze starym cmentarzem, z czaszkami różne myśli człowiekowi po głowie chodzą. Ale wrócił. Wyszedł drugą stroną bardzo zadowolony.
Znowu przeprawa przez dzikie akacje i kilka kilometrów dalej asfaltem, wjazd na parking przed kolejnym fortem w Żabicach. Miejsce wokół uporządkowane, ale strzelają. Przy forcie zrobiono strzelnicę i właściciel grzecznie nas przegonił.
Wjazd do Kostrzyna od strony Słońska uruchomił wspomnienia licznych spędzonych tutaj Woodstocków.
Te dobre czasy wspólnych balang już za nami . Jedziemy do Twierdzy Kostrzyn. Nigdy tutaj nie byliśmy i od razu mówię, że warto odwiedzić to miejsce.
Zadaniem Twierdzy Kostrzyn, przynajmniej w 1872 r. miało być zabezpieczenie przeprawy przez Odrę z obu stron. Przebywającej w jej pobliżu armii służyć miała za bazę wypadową, czyli zapewnić amunicję oraz „wikt i opierunek”. Aby zrealizować te zadania postanowiono zbudować 4 dodatkowe forty w odległości kilku kilometrów od trzonu twierdzy.
Po wędrówce po murach twierdzy i jej niewielu pozostałościach pojechaliśmy na teren dawnego Woodstocku.
Kilka fotek pamiątkowych.
Trochę wspomnień. I żal pewnej epoki.
Niedaleko Woodstocku położony jest trzeci fort osłonowy w Sarbinowie. Nie ma lipy GS, a właściwie buchanka musi dojechać.
Co tam gruzy, zwalone drzewa i dziury dojechaliśmy do fortu. Ja czatuję w buchance GS poszedł do środka.
Wokół to samo co w Czarnowie miejsce opuszczone, pełne śmieci.
Na koniec pobytu w Kostrzynie perełka. Ujście Warty do Odry. Nasz zamierzony cel 🙂
Na początek przejazd dzikimi ogródkami działkowymi zamieszkałymi przez bezdomnych. Slumsy to mało powiedziane. Wysokie płoty zrobione z czegokolwiek pomiędzy nimi dziurawa, kręta droga. Za płotami ludzie jak z książki Tokarczuk – Bieguni. Dziwne postacie z kołtunem na głowie.
Dalej przejazd polną dziurową drogą między Odrą, a Wartą.
Mocno trzęsło. W końcu dojechaliśmy na cypel gdzie Warta wpada do Odry. Jest moc i żywioł w tym miejscu.
Do Kostrzyna wróciliśmy inną polną drogą bliżej brzegu Warty.
Na drugim brzegu Warty położona jest ogromna fabryka papieru Arctic Paper Kostrzyn. Jej dwa kominy oglądaliśmy zawsze z Woodstocku.
Wyjeżdżamy z Kostrzyna i zaczynamy szukać noclegu. Mijamy po drodze Chwarszczany.
W 1232 r. w Chwarszczany były siedzibą templariuszy.
Widok nieziemski. Wokół ogromnej ceglanej budowli usytuowanej na niewielkim wyniesieniu rośnie trawa. Tajemnicza konstrukcja z dwoma wieżami pośród pustkowia. Pierwotnie kaplica dzisiaj kościół. Budowla templariuszy jedyna taka na świecie.
Wieczór nas goni . Na noc wbijamy nad Odrę niedaleko miejscowości Przyrzecze.
Nie wieje, jest ciepło i przytulnie. Tylko meszki gryzą. Ale co tam. Jest super.