21.09.2019r. Raniutko jeszcze w Bułgarii budzą nas parkowi biegacze.
Krótka narada w buchance co robimy dzisiaj, tzn. gdzie jedziemy dalej i jaką mniej więcej trasą.

Zwiedzania Bukaresztu w ogóle nie bierzemy pod uwagę bo głowy mamy tak pełne mijanych miast i zabytków, że już nic więcej w nich się nie zmieści. Na pewno musimy w końcu przejechać słynną Trasą Transfogarską.
Znamy już cel i kierunek przejedziemy Rumunię środkiem z południa na północ 🙂
Wyjeżdżając z Bułgarii tankujemy przezornie gaz

Granica Rumunii z Bułgarią to Dunaj.

Na środku długiego mostu jest granica.

Za mostem po stronie rumuńskiej długa kolejka na przejściu granicznym. Zamieszanie z winietkami. W Rumunii też obowiązują dla wszystkich dróg. Kupujemy i jedziemy. Wybraliśmy drogę omijającą Bukareszt z zachodu.

Na początek nawigacja wpakowała nas na jakiś piaszczysty skrót, ale dalej było już spokojnie. Kilkadziesiąt km jedziemy drogą wzdłuż której położone są wioski.

W sumie jest to jedna niekończąca się wioska. Prędkość 50 km/h.

Atrakcją był leżący przy drodze wrak samolotu An-2 .

GS rzucił się na niego jak by nie wiem co zobaczył 🙂

Kolejna wątpliwa atrakcja to brzydkie miasto gdzie miał być camping, a go nie było. To tym razem moja wtopa. Wypatrzyłam na mapie camping. A po przyjechaniu na miejsce okazało się że to blokowisko. Czym prędzej opuszczamy miasto Pitesti i jedziemy dalej 50 km/h wzdłuż wiosek do Curtea de Arges.
To cud, ale w Curtea de Arges są aż 2 campingi 🙂 Spragnieni odpoczynku instalujemy się na pierwszym, który znaleźliśmy. Camping to po prostu kawałek podwórka przy ulicy, 3 małe domki. Nie ma ciepłej wody i prysznica.

Przyszedł właściciel i jakoś się dogadaliśmy w kwestii prysznica, możemy korzystać z tego co jest w domku.

Idziemy zwiedzać i coś zjeść.

Lokalizację mamy super i na główną ulicę dostaliśmy się w parę minut.

Zatrzymaliśmy się na placu z pomnikiem hospodara Basaraba I i skromną cerkwią.

Z placu weszliśmy na dosyć szeroką aleję z dwoma rzędami drzew.

Mijaliśmy po drodze liczne zabytki, knajpy i sklepy. Głód nam doskwierał, ale szliśmy dalej i dalej dobre 3 km tak sobie maszerowaliśmy. Na końcu alei wyłonił się z drzew jeden z najcenniejszym zabytków Rumunii kompleks monastyczny monaster Curtea de Argeş, a właściwie jego cerkiew, tzw. Nowa Metropolia.

Została wzniesiona w latach 1512-17.

Z jej budową związana jest legenda o jej architekcie, mistrzu Manole. Dla zapewnienia powodzenia budowie miał on zamurować w jej murach pierwszą osobę, którą ujrzy. Była nią jego żona i ją właśnie zamurował. Sam Manolo został podstępnie uwięziony na wieży przez swojego mocodawcę – ten nie chciał, by ktokolwiek mógł szczycić się budowlą podobnej urody. Podczas próby ucieczki (zrobił sobie skrzydła na wzór Dedala i Ikara) runął na ziemię. I oczywiście w tym miejscu gdzie upadł jest źródełko 🙂

Budynek świątyni jest niezwykły, jest w nim wszystko to, co najpiękniejsze w sztuce Wschodu i Zachodu: elementy serbskie, tureckie, ormiańskie i gotyckie.

Cerkiew jest także, oprócz grobów Neagoe Basaraba, jego żony Despiny i wojewody Radu z Afumaţi, nekropolią królów Rumunii: Karola I i królowej Elżbiety, Ferdynanda i królowej Marii. Poza cerkwią, w małej kaplicy złożono szczątki króla Karola II (1893-1953), zmarłego na wygnaniu i początkowo pochowanego w klasztorze So Vicente w Lizbonie; jego ciało przewieziono do Rumunii kilka lat temu.

Przeszliśmy dalej ładnie utrzymanymi alejkami do Pałacu Biskupiego.

Cały kompleks zanurzony jest w parku i pięknie utrzymanej zieleni. Dziesiątki wiernych prawosławnych dzień w dzień przynosi tutaj datki. Wracamy tą samą ulicą. Mocno zmęczeni zjadamy spóźniony obiad. Robimy zakupy w supermarkecie i wracamy do buchanki.

Jednak nie ma odpoczynku idziemy jeszcze nad rzekę Arges na tamę.

Ostatni nocleg w Bułgarii i tankowanie gazu wjazd na most graniczny granica Rumunii
Cu
Curtea de Arges campingcamping