Pobudka na campingu przy szumie pędzących przez most na Wiśle aut.
Aśka pakuje swoje graty o 10.30 ma pociąg do Szczecina.
My ruszamy w drogę powrotną do domu. W Środzie Wielkopolskiej szybka zamiana planów jedziemy na Zlot do Garbów odwieźć Rysiowi markizę.
Są już wszyscy. Rozbijamy się obok Jesiona i Rogaca.
Motywem przewodnim całego wieczoru jest słynny leżak i Król Ululjan, Westfalia, szisza , harem Rudych. W nocy koncert reggae punk z tekstami Stachury.
Ogólnie duża bania. GS skręcił stopę ( naprawdę stopę nożną nic innego). Spuchł.
Rano – 2 września po ciężkim przebudzeniu pakujemy się żegnamy i ruszamy przez pole z pomidorami. Co za niesamowita plantacja pomidorów. Same dorodne krzewy.Garby to najbardziej nieprzewidywalny zlot – odlot. Wracamy do domu.
Koniec wakacyjnej wyprawy.Za nami 12 dni pełnych przygód. Kalejdoskop różności.