Rano pobudka na marinie. Po śniadaniu idziemy do Twierdzy Boyen.
Ogromny militarny obiekt z długą turystyczną trasą. GS zachwycony my drepczemy dzielnie za nim.
Ale to nie koniec twierdz na szlaku. W Gierłorz koło Kętrzyna zwiedzamy Wilczy Szaniec. Wielkie rozczarowanie. Parkingowi drą kasę aż miło a bilety wstępu też nie tanie.
Teren zaniedbany zarośnięty krzaczorami i pokrzywami.
Zniesmaczeni wielce jedziemy do Świętej Lipki. I jaka odmiana. Cudna świątynia wspaniale odnowiona.
Położona na wzgórzu nad jeziorem. Znana z wielu cudów.
Jedziemy sobie jakąś boczną drogą ze Świętej Lipki i nagle przed nami autentyczne średniowieczne miasto Reszel. Zatrzymujemy się obok Zamku. W tym miasteczku na rynku spalono ostatnią czarownicę.
GS wszedł na wysoką więżę Kościoła w Reszlu zgodnie z tradycją. Żadnej wieży nie opuszcza.
Wąskimi uliczkami, szczelnie zabudowanymi kamieniczkami, biegniemy do gotyckiego mostu. Zadziwiające, że w Reszlu tak doskonale zachował się układ średniowiecznego miasteczka.
Po dłuższej przerwie ruszamy do Olsztyna na Camping nr 173 rekomendowany przez PFCC. Skrótem przez pola, wioski, dziury, dojechaliśmy do Dywit i pogonili nas z ww. campingu bo nie mięliśmy rezerwacji. Jakaś zapadła dziura, żywego ducha i ta rezerwacja.
Jest wieczór jedziemy kolejne 20 km i lądujemy na Campingu OSiR „Słoneczna Polana”. Schodzimy na pomost nad jezioro.
Pełen relaks ciepły wieczór, księżyc w pełni. Widok na oświetlony Olsztyn. Dużą część nocy spędzamy koło busika w towarzystwie starego wilczurowatego psa Ziutka (tak go nazwaliśmy).
Nie wiadomo dlaczego przypadł mu do gustu GS. Dostał od nas kanapki z pasztetem – warował przy busiku do rana.