Obok pięknych plaż i lasów 2 września 1939, 34 kilometry od Gdańska w Sztutowie powstał niemiecki obóz koncentracyjny Stutthof. Był to pierwszy i najdłużej istniejący obóz koncentracyjny na terenach wchodzących w skład obecnej Polski.
Obóz ten znany jest m.in. z “marszu śmierci”, w którym w styczniu 1945 r. uczestniczyło 11 tyś. więźniów. Podczas marszu zginęły tysiące więźniów. Przeszli zamarzniętą Wisłę, szli do Lęborka.
Piekło na ziemi. Łącznie przez prawie 5,5 roku działania obozu przebywało w nim 110 tys. więźniów. Liczbę ofiar szacuje się na ok. 65 tys.
Opuszczamy to miejsce zagłady z refleksją nad wykutym na Pomniku Walki i Męczeństwa napisem: „Los nasz dla Was przestrogą ma być nie legendą”.
Od rana jest piękna słoneczna pogoda postanowiliśmy przejść się po największej w Europie ostoi kormoranów położonej między Sztutowem a Kątami Rybackimi.
W starym lesie sosnowym na wierzchołkach drzew w ponad 700 gniazdach żyje około 18 tys. kormoranów.
Ruszyliśmy z parkingu najpierw plażą, później lasem. Po przejściu 1,5 km ja zwątpiłam w te gniazda na drzewach i wróciłam plażą do auta. GS poszedł dalej i po ok. 2 km zobaczył na usychających drzewach kilka gniazd. Ptaków oczywiście nie było. Kormorany na zimę odfruwają “na wakacje” do nieco cieplejszych obszarów.
Wyjeżdżamy z Mierzei Wiślanej. Przejazd przez monotonne Żuławy i krótki przystanek w Żelichowie na cmentarzu jedenastu wsi.
W 1639 r. innowiercy z 11 wsi w okolicy Nowego Dworu Gdańskiego, zarówno mennonici jak i luteranie, otrzymali pozwolenie na założenie własnego cmentarza obok od dawna istniejącego cmentarza i kościoła katolickiego w miejscowości, która obecnie nosi nazwę Żelichowo.
W pobliżu zniszczonego cmentarza, odkryto ok. 60 prostych kamieni nagrobnych z XVII-XVIII w. Większość z nich użyto wtórnie do wzniesienia fundamentów budynku gospodarczego na sąsiadującej z cmentarzem posesji. Są to surowe, nieobrobione głazy narzutowe, których długość rzadko przekracza 1 m. Na ich powierzchni widnieją wyryte znaki, inicjały.
Kamienie poukładano wzdłuż ścian kościoła. Obeszliśmy wszystko dookoła. Za płotem kościoła stoi holenderski dom podcieniowy. Charakterystyczna budowla mennonitów.
Generalnie na całym terenie trwają w chwili obecnej prace porządkowe i remont.
Mijając Malbork musieliśmy się zatrzymać przynajmniej dla zrobienia fotki tego ceglanego kolosa jakim jest Zamek Krzyżacki w Malborku.
Żuławy za nami.
Dalej nie było lepiej. Klucząc dojechaliśmy prosto do Piekła, położonego w rozwidleniu Wisły i Nogatu. Krótko napiszę o tym miejscu – strach się bać 🙂
Droga prowadziła nas wałem przeciwpowodziowym. I tak z Piekła dojechaliśmy na kompleks hydrotechniczny ( 3 śluzy) w Białej Górze. Ich głównym zadaniem jest regulacja stanu wody w rzekach Nogat i Liwa. Wiało i padał deszcz ze śniegiem. Pomimo to GS dokładnie obejrzał ten cud techniki. Ja siedziałam w aucie.
Wieczorem wjechaliśmy do Kwidzyna gdzie stanęliśmy jak wryci, przed imponującą rozmiarami gotycką katedrą.
Jest ogromna do tego mury obronne i zamek będący siedzibą biskupstwa. Przeszliśmy cały kompleks dookoła i doszliśmy do najciekawszego i bardzo charakterystycznego elementu architektury zamku.
Nad rzeką Liwą 50 m przed zachodnim skrzydłem zamku ustawiono wieżę i połączono z główną budowlą długim, pięcioprzęsłowym gankiem. Fantastyczna budowla.
Po tylu emocjach całego dnia zjedliśmy wypasione burgery w Elvis Burger Kwidzyn, polecamy. Pycha!
No cóż czas wracać do domu. Cztery dni na Żuławach to stanowczo za mało. Kraina mega atrakcyjna pod każdym względem 🙂