4 czerwca 2017 r. wyjeżdżamy z Łodzi kierując się na wschód, generalnie na Roztocze, taki był plan, który uległ wielu modyfikacjom.

Najpierw udajemy się na stacje Radegast . Znajduje się tam pomnik i muzeum poświęcone wywożonym z tego miejsca do obozów zagłady  Łódzkim Żydom.

Zaraz za Łodzią GS wjeżdża nivą w jakieś chaszcze gdzie miała być stara baza wojskowa. Znalazł tam kawałek murku, ale wiadomo ważne ruiny na trasie, trzeba zbadać.

Kawałek dalej ja chcę skręcić do miejscowości Rogów. I słusznie bo są tutaj dwie super atrakcje turystyczne: czynna kolej wąskotorową i Arboretum SGGW, największe w Europie Środkowej.

Za nami burza, kolorowe pachnące krzewy i las jak park.

Zbliża się wieczór czas rozbić namiocik.

Za Tomaszowem Mazowieckim mamy sprawdzoną miejscówkę nad samą Pilicą i tam właśnie jedziemy. Goni nas burza i  deszcz, ale to wszystko nic. Jest rzeka, ognisko, kiełbaski, nietoperze no i komary.

5 czerwca 2017 r rano cudne słońce wygania nas prosto z namiotu do rzeki. Wszystko jest przepiękne do czasu kiedy w okolicach Opoczna zjechaliśmy z drogi ekspresowej i bocznymi szutrami, na skróty przez pola dojechaliśmy do rzeki Drzewiczki.

Wydawała się dostępna, zaczęliśmy przeprawę nivką, a tu woda przelewa się prze przednią szybę.

Jakoś wyjechaliśmy na most, który oczywiście był obok. Nivka stanęła i odmówiła dalszej jazdy. Reflektory zalane do połowy, żarówki popalone.

Ja spokojnie idę do pobliskiego sklepu, a GS rozpoczyna obdukcję i naprawę nivy. Wracam jemy śniadanie w towarzystwie krowy i zdziwionych mijających nas  tubylców.

Ruszamy – niva kaszle, prycha, zwalnia. Postój na parkingu leśnym, tutaj dowiaduję się, że pomyliłam daty i w sobotę mamy być w Szczecinie. Krótka burzliwa narada, decydujemy się na nocleg w Kazimierzu Dolnym.

Długim stalowym mostem przeprawiamy się przez Wisłę.

W Kazimierzu Dolnym najpierw objeździliśmy nivą wszystkie wąwozy, aż w końcu zaparkowaliśmy na małym polu namiotowym.

Od razu po wyjściu z auta przywitała nas chmara komarów są tu od zawsze i przez cały czas. Po zabezpieczeniu noclegu idziemy na starówkę.

Szału nie ma co tu kryć. Mały ryneczek, kilka kamieniczek, zamek i przystań. Jakieś to wszystko takie nie do końca przekonywujące.

Brakuje mi tutaj klimatu starego miasteczka. Tutaj zlepek wszystkiego po trochu. Zeszliśmy nad Wisłę, Dziuni już nie ma.

Na innym stateczku zjadamy obiad odganiając się od komarów.

Wracamy wałem przeciwpowodziowym do namiotu. Dzisiaj widziałam pięknego bażanta, dwa czarne dzięcioły i malutką sarenkę na drodze i to jest coś.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.