02 lipca 2011 r. W strumieniach deszczu jedziemy z Dolska do Ostrowa Wielkopolskiego na 11 Festiwal Reggae na Piaskach.

W mijanym przez nas Borku Wlkp. jakieś wielkie poruszenie, po ulicy przemieszczają się tłumy ludzi w garniturach i eleganckich sukniach nie zważając na deszcz. Okazało się, że jest wielki odpust, moja ulubiona impreza. Kramy z różnościami, baloniki na druciku, piłeczki na gumce, biskup we fiolecie i święty obraz. Wypatrzyłam kolorową papugę, Jest moja. W stylowych fioletowych kaloszach i kurtkach z niemieckiego demobilu z papugą na ramieniu dobrnęliśmy do kościoła.

Pod kościołem GS ratuje dwie babcie, które przyjechały na odpust rowerami spod Leszna, rowery przypięły do ogrodzenia i zgubiły kluczyk. Czary mary i rowery wolne, a babcie szczęśliwe. Cud! W namiocie z dewocjonaliami u zakonnic zakupiliśmy kropidło do Busika, zawsze może się przydać.

Deszcz nie ustępuje. Mijamy kolejne wioski i wszechobecny zapach obornika. Złote pola, kwitnąca na biało gryka i ziemniaki w zieleni. Pięknie.

Do Ostrowa Wielkopolskiego docieramy o 16.00, rozpoczyna się Festiwal. Parkujemy w lasku niedaleko sceny. I biegniemy na koncerty. Leje cały czas, na szczęście impreza odbywa się pod olbrzymim namiotem. Czekamy na koncert Bakshish. I doczekaliśmy się. Jarek „JareX” Kowalczyk śpiewał dla mnie wprost ze sceny. Koncert magiczny nie do opisania. Chmury dymu, światła, deszcz i muza ponadczasowa.

Nad ranem wracamy do Busika, w strugach deszczu oczywiście. Po przebudzeniu cesarskie śniadanie: jajecznica na szynce i pachnąca gorąca kawa. Ludziska zwijają mokre namioty, a my z papugą, w pełnym słońcu, odjeżdżamy  z Ostrowa Wielkopolskiego machając wszystkim na pożegnanie. Wracamy przez Milicz i Dolinę Baryczy. Piękna trasa, wszechobecna woda, ptaki i zieleń. Trzy dni w Busiku za nami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.