16 lipca 2011 r. Czeka nas spotkanie z miłośnikami garbusów, pod Ślężą. Jak się później okazało ten zlot VW nie przypominał żadnego, w którym dotąd braliśmy udział. Moc Ślęży ogarnęła wszystkich uczestników zlotu. Prawdziwe święto słońca i księżyca, radości i miłości, ale po kolei.

Jak zwykle ruszyliśmy o 11.00. Słoneczny letni dzień – chce się żyć. Na obwodnicy Lubina, może 2 km od domu nasz Busik zgasł. Diagnoza przewód paliwowy. Stoimy w upale na parkingu przy sklepie Suder, GS kupuje przewód paliwowy coś odkręca coś przykręca i jest ok.

Ruszamy do Sobótki, na zlocie jesteśmy o 14.00. Rejestrujemy się i parkujemy za Szczurkiem naprzeciwko sceny.

Już nam się bardzo podoba, trwa nieustająca zabawa. Szczurek komentuje ze sceny każdą najbłahszą sytuację na terenie zlotu.

O 15 planowany jest wyjazd garbusów i busów do Sobótki. Wszyscy ustawiają się na drodze, fantastyczna zabawa jedziemy, a na przodzie Szczurek z disco na maksa. Mijamy ludzi przy drodze pozdrawiają nas serdecznie.

Masa krytyczna dosłownie, na rynku w Sobótce, auta trąbią, wjeżdżają gdzie popadnie do tego słońce daje na maksa i ogromny tort, wybór najpiękniejszego auta zlotu. I to całe totalne zamieszanie jakoś się pozbierało i ruszyło z powrotem do Sulistrowiczek.

Nie ma wytchnienia kolejne konkursy jeden po drugim, super muzyka. Garbusiarze to zdecydowanie nasz klimat. Luz na maksa.

Po północy Szczurek porywa naszego Busika do strefy Virgin Vanted i pasuje GS na członka tej zwariowanej grupy ludzi. Do tego dostajemy fajną nalepkę na Busika. Do rana zabawa i od razu pobudka i ogień – dosłownie z nieba leje się żar.

17.07.2016 r. Wycieczka na Ślężę przy zmęczeniu i odwodnieniu naszych organizmów nie była najlepszym pomysłem tego dnia. Ale cóż…opuszczamy czerwony szlak i idziemy na skróty wzdłuż linii energetycznej.

Piękny świerkowy las, chłód. „Dochodzimy” do kamienistej drogi na szczyt. Na szczycie trwają prace remontowe wieży nadawczej. Na Ślęży bez zmian, piękne widoki na zbiornik Mietków i widać nasz zlot. Trochę się kręcimy i złazimy na dół czerwonym szlakiem do samych Sulistrowic.

Koniec zlotu, koniec szalonej nocy, wielkie pakowanie sceny.

Pomału garbusy i busy szykują się do wyjazdu. Zabieramy ze sobą dużo pozytywnej energii, zmęczenie po nieprzespanej nocy i zdobyciu Ślęży. Wiele nowo poznanych osób pozostanie na zawsze w naszej pamięci. Szkoda wracać. Upalny wieczór w środku lata, czas sianokosów. Mijamy złote pola i uśpione wioski.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.