2.07.2010 r. Busik stoi pod domem, wielokrotnie umyty, ale rdzy niestety nie domyjesz. GS orzekł, że możemy nim wyruszyć nad morze do Pustkowa.
Pełna mobilizacja, pakowanie, tankowanie, sprawdzanie płynów i jedziemy. Dokładnie o 17 w piątek 2.07.2010 r. wyruszyliśmy. Jesteśmy umówieni z Aśką i Marusiem na polu namiotowym w Pustkowie. Zabraliśmy ze sobą Wrednusa. To nasza pierwsza wyprawa Busikiem.
Trasa jest nam znana, przez Strzelce Krajeńskie. Busik bezawaryjnie o godz. 22 dotarł na Camping „U Stefana” w Pustkowie. Wrednus całą drogę przespał z tyłu na miękkiej kanapie. Rozbiliśmy się na starym miejscu i przy ogólnych zachwytach nad funkcjonalnością i doskonałością Busika, jego wyższością nad namiotem ( po prostu ****** hotel) poszliśmy na piwo.
Pełna integracja rodziny. Kuzyn Marusia miał grać nam na bębnach, ale nie grał.
Rano plaża, jagodzianki i takie tam. Po południu marsz deptakiem do Pobierowa. Jest nowa super gra. Wali się gumowym młotkiem w Pokemony. Co za radość dla chłopców.
Noce spędzaliśmy przy jednorazowym grillu piekąc na nim kiełbaski. Kuzyn nie grał nawet w nocy.
Dzień na plaży, popołudnie deptak z różnościami. Wiadomo jak to nad morzem. W drodze powrotnej zabraliśmy do Busika Aśkę i Marusia. Pełen komfort podróży. Podwieźliśmy ich do Węgorzyna i pokazaliśmy przy okazji auto reszcie rodziny. No cóż rodzice byli mniej zachwyceni starym zardzewiałym domkiem na kółkach. Jechaliśmy sobie powoli z powrotem do domu. Szczęśliwi obserwujemy z wysokich foteli mijające nas niskie, brzydkie, plastikowe samochody, ale do czasu. Przed Świebodzinem zeszło nam powietrze z tylnego prawego koła. Podczas wymiany koła rozleciał się lewarek. Nieliczni, życzliwi pożyczyli lewarek i GS dokonał wymiany koła. Do domu dojechaliśmy o 22. Po powrocie wymieniliśmy wszystkie opony na nowe – stare po prostu się rozleciały. Wyprawa Busikiem była super, jest bardzo wygodny i w podróży i na biwaku. Już planujemy kolejny wyjazd.