17 października 2010 r. Po tygodniu przerwy, kolejna wyprawa busikiem w Rudawy Janowickie. Wyruszyliśmy rano starą trasą przez Chojnów – Złotoryję – Łysą Górę – Jelenią Górę.
Dotarliśmy do Łomnicy gdzie w pałacu i zabudowaniach folwarcznych odbywał się Piknik Rękodzieła.
Jest to impreza cykliczna organizowana dwa razy w roku jesienią i wiosną. Pałac pięknie odrestaurowany, podobnie zabudowania wokół.
Mnóstwo straganów z ceramiką, biżuterią, obrazami, ubraniami szytymi z filcu. Kolorowo i prześlicznie.
Do tego super wyżerka. Wszystko starannie dopracowane, zrobione ręcznie, żadnej chińszczyzny. Kupiłam sobie śmieszną czapkę ogonkiem.
Pierwsze odkrycie tego dnia to czerwony VW T-3 parkujący nieopodal nas. Podobnie podniszczony jak nasz. Poznaliśmy właściciela, miał stragan z własnoręcznie wypalaną ceramiką. Długo z nim gawędziliśmy na temat podróży i zalet T-3. Marcel został naszym przyjacielem, wkręciliśmy Go w zloty.
Przełącz Rędzińska w Rudawach Janowickich
No i ruszyliśmy dalej wtapiając się w złotą polską jesień przez Karpniki – Gruszków – Przełęcz Pod Średnicą do Kowar i dalej Przełęczą Kowarską.
Krętą, bajeczną drogą przez Pisarzowice do Czarnowa. Tutaj zatrzymaliśmy się obok starego spalonego schroniska i zaczęliśmy wjeżdżać Busikiem pod górę na Przełęcz Rędzińską (730 m n.p.m.).
To drugie odkrycie w tym dniu. Dotarliśmy na sam szczyt, kolejne magiczne miejsce, które odwiedzamy przynajmniej raz w roku. Piękny widok na całą okolicę i żywego ducha, czasami przemknie zbłąkany turysta.
Później nastąpił zjazd ostro w dół. Nie zorientowałam się, że hamulce nie działają myślałam, że to jacyś kretyni palą w piecach plastikami i dlatego tak śmierdzi.
GS wyhamował wjeżdżając pod górkę i jak Busik stanął to dopiero mi powiedział dlaczego tak śmierdziało paloną gumą.
Po mocnych wrażeniach wracamy do domu bogatsi o nowych przyjaciół i nowe odkryte miejsca.