Po burzliwej i deszczowej nocy w Dolinę Theth zeszły białe chmury. Zrobiło się tajemniczo. Nic nie jest oczywiste zwłaszcza nasza droga powrotna, a jest tylko jedna pod górę i z góry 🙂
W nocy wyłączyli prąd w całym Teth i nie ma ciepłej wody. Z kąpieli nici.
Wyjeżdżamy z naszego campingu i z doliny. Na szczytach pokazał się śnieg.
Mijamy grupy turystów z plecakami, brnących w strugach deszczu. Sporo ich tu przyjechało rano tymi starymi busami.
Pniemy się pod górę zakręt za zakrętem. Nic nowego albo z góry albo pod górę innych dróg nie ma. Na przełęczy trochę się przejaśniło i robimy sobie kawę.
Wokół piękna panorama ze szczytami w słońcu i w chmurach.
Zjeżdżamy powoli do Szkódry. Tankujemy gaz na stacji z widokiem na ruiny Zamku Rozafa. Najstarsza część ruin pochodzi z czasów starożytnych, ale przeprowadzone przez polskich archeologów badania udowodniły, że jest to największa znana iliryjska twierdza w regionie.
Trochę nam żal opuszczać te góry nie zobaczywszy drugiej doliny w Valbone. Zapada szybka decyzja płyniemy do Valbone promem 🙂 Jest taka możliwość.
Nawigacja dostała wytyczne i ruszamy do Koman.
Skręcamy z głównej drogi na drogę SH25 do Koman
Jedziemy starą albańską drogą pełną dziur, kamieni
i niespodzianek w postaci zarwanego asfaltu.
Wokół góry, czerwone, skaliste. W dole towarzyszy nam przez całą drogę rzeka Drin, a właściwie wielkie jezioro.
Droga jest bardzo uciążliwa. Trzęsie nieziemsko, ale te widoki rekompensują wszystko.
Sięgające po horyzont szczyty gór, turkusowe wody rzeki, kręta droga dzika i mało dostępna.
Co chwilę mijamy jakiś maleńki biznes: przystanie, kawiarnie, campingi na kilka aut z widokiem na jezioro.
Dojeżdżamy do Koman, do tamy na rzece Drin. Wokół wręcz księżycowy krajobraz. Ogromna tama i elektrownia zbudowana na zboczu góry.
Przed nami tunel w skale pod tamą. Przejeżdżamy i po drugiej stronie tunelu wyjeżdżamy na plac z przystanią dla promów i łodzi. Mnóstwo ludzi się kręci wokół. Dowiadujemy się, że z promu nici już dzisiaj nie kursuje. Jest tylko jeden kurs na dzień. Jutro mamy być przed ósmą rano to może uda nam się jakoś wcisnąć na prom.
Wracamy i zatrzymujemy się niedaleko tamy na maleńkim parkingu przy kawiarni, który pełni rolę campingu.
Z nami nocuje kilka camperów, pewnie tez rano startują na prom.
Robimy krótką wycieczkę po miejscowości Koman, a właściwie po tym co z niej pozostało.
Wszystko wyburzone, przypuszczamy, że to było osiedle robotnicze dla pracowników budujących tamę.
Pozostał kościół, szkoła, i budynek strażników.
Wokół gruzy, śmieci, jakieś sklecone z byle czego budynki gospodarcze z kozami.
Duże stosy śmieci przywiezionych z spod tamy. Kłody drewna i wszystkiego innego co niesie ze sobą rzeka leżą gdzie popadnie.
W karzakach na skarpie zauważyliśmy wypasiony apartament z basenem na dachu. Co za skrajności.
Wracamy do Buchanki.
Jest wifi,
Są frytki i rakija. Całkiem przyzwoita łazienka z ciepłą wodą. Przedsiębiorczość Albańczyków i ich możliwości adaptacyjne to coś nie do opisania. Jak oni to robią cały czas uśmiechnięci oferują ci wszystko czego zapragniesz, nawet tutaj na końcu świata.