Raniutko pochmurno i pada. Nie rezygnujemy z celu wyprawy Bieszczady już niedaleko. Po krótkiej burzliwej naradzie. Pakujemy buchankę,
korzystamy z luksusów kempingu, ciepłej wody.
Wyjeżdżamy rozkopaną droga z Zamościa do Zwierzyńca. Mijamy wioski z murowanymi domami i wywieszonymi na płotach transparentami – Stop budowie CPK.
Coś ten matecznik naszych rządzących mocno się buntuje. Wjeżdżamy na Roztocze do Parku Narodowego.
Na szczęście nie pada , ale jest zimno. Zwiedzanie idzie nam niemrawo. Brak energii zwłaszcza u mnie jest wyraźny. Udało nam się dojść do browaru Zamojskich
i zobaczyć kaplice na wyspie.
Też ufundowaną przez Zamojskiego na cześć urodzenia kolejnego ordynata.
W browarze udostępniony był tylko sklep, kupiliśmy dwa lane do butelek piwa .
Dojechaliśmy do miejsca widokowego na jezioro i koniki polskie. Koników nie było na łące.
Podziwiając szachownicę pól na roztoczańskich wzgórzach
dotarliśmy do Biłgoraja. Parkujemy na rynku.
Bardzo okazałym, duży plac ozdobiony kwiatami i trawami, fontanna, pomnik i spory urząd na środku. Wiele motywów patriotycznych i religijnych ozdabia całość rynku.
W Sieniawie podjeżdżamy pod pałac Czartoryskich położony w zadbanym parku
W Jarosławiu zatrzymaliśmy się na dłużej. Bardzo stare miasto położone nad Sanem. Ładna starówka z ogromnym zabytkowym ratuszem.
Klimatyczną uliczką doszliśmy do świątyni grekokatolickiej.
Świątynia o dziwo była otwarta z głośników dobiegał śpiew mnichów. Wnętrze aż kapało od złota. Na ścianach malowidła.
Na rynku wypatrzyliśmy stylową kawiarenkę. Podano nam 2 kawy i dwa ogromne kawałki torcika.
Wypas. Energia powróciła. Przy wyjeżdzie mijamy hutę szkła.
Gnamy do Przemyśla, a za nami czarne, kłębiaste chmury. Na kemping w Przemyślu nie mamy szans. Dlatego GS wypatrzył bardzo ciekawą miejscówkę przed Przemyślem nad brzegiem Sanu. Wjazd trochę mało zachęcający, gęste krzaki i błotniste kałuże.
Brniemy dalej kamienistym brzegiem z łachami piachu. W końcu jest spokojny w miarę prosty zakątek na piachu nad samym Sanem. W krzakach porastających brzeg rzeki rosną dzikie pomidory
Chmury nas dogoniły i spadła rzęsisty deszcz. Po chwili wyszło słońce i zrobiło się bajecznie.
Cały brzeg Sanu po przeciwnej stronie był skąpany w złocie.