Po cudownej nocy o szóstej rano nagła pobudka przez stado dzieci z kampera obok. Idę popływać. GS tradycyjnie robi kawę.
Jedziemy drogą Nr 8 wzdłuż chorwackiego wybrzeża. Słońce przygrzewa, wiatr chłodzi, morze skrzy się jak żywe srebro. No po porostu jest prześlicznie 🙂
W miejscowości Zadra opuszczamy tę krainę cudownych wakacji i wjeżdżamy w góry.
Od tysięcy lat rzeka Zrmanja tworzy jeden z najpiękniejszych kanionów w Chorwacji – imponujący Kanion Zrmanja. Dojeżdżamy na parking do punktu widokowego Jasenice
Nagle znaleźliśmy się na pustyni. Upał nieznośny, niezmordowanie idziemy kamienistą drogą do celu. Widok jaki nam się ukazał był powalający w dole głęboki kanion wypełniony szmaragdową wodą.
Gdzieś daleko w dole przepływa maleńka łódeczka. W tym miejscu kręcono zdjęcia do filmu Winetou. Zmiana krajobrazu z tego nad morzem na ten w górach jest tak odczuwalna, że aż niewiarygodna.
Zanim odjechaliśmy z parkingu trzeba było schłodzić komórki i Buchankę, prawie się ugotowały. Jedziemy drogą Nr 1 przez góry. Taki jest plan całej naszej wyprawy. Im trudniej tym lepiej.
Już nie narzekam, sama przygotowałam trasę 🙂 Buchanka nie zawodzi mknie asfaltową drogą pomiędzy pasmami gór o łagodnych wierzchołkach. Góry są stare, szare ze smugami białego wapnia. Same skały mało roślin. Pobocza drogi porośnięte kolczastymi, nieprzyjemnymi roślinami nie zachęcają do postoju.
Zastanawiają nas ciągnące się wzdłuż drogi murki usypane z kamieni. Ich przeznaczenie jest zagadkowe.
Pokazały się opuszczone zabudowania, niektóre całkiem nowe.
Wjeżdżamy do takiej opuszczonej wioski, miasteczka. Życia tu nie ma, jest tylko cisza.
Nareszcie przed nami pojawiły się oznaki cywilizacji. Miasto Knin w średniowieczu pełniło funkcję stolicy chorwackiego państwa. Twierdza Knin druga co wielkości twierdza w Europie, wznosi się na wzgórzu, na wysokości 345 m n.p.m. Na przestrzeni wieków korzystali z niej różni władcy, ale jej największy rozwój nastąpił za panowania Wenecjan, którzy przejęli ją od Turków.
Zaparkowaliśmy w krzakach, ale tak żeby mieć Buchankę na oku.
Idziemy pieszo – brukiem ostro pod górę do bram twierdzy.
Jest naprawdę duża. Moloch 470 m długości, 110 m szerokości, 48 tyś powierzchni użytkowej.
Nie jestem zachwycona opcją zwiedzania. Ale cóż maszerujemy wyślizganymi schodkami raz w górę, raz w dół
Przez wiele dziedzińców, komnat, wieżyczek, murów. Zbliża się wieczór. Wiadomo pora szukać noclegu 🙂 Najbardziej stresujący punkt każdej naszej wyprawy. Na szczęście w miasteczku jest LIDL i stacja benzynowa z gazem. Prowiant i paliwo zapewnione.
Jedziemy do miasta Vrlika. Nad jeziorem wg nawigacji jest camping. Droga mało zachęcająca, rozkopana, jakieś trzciny wokół.
Przez las dojechaliśmy na Camping Peruca. Na wjeździe zatrzymaliśmy się obok budki przypominającej telefoniczną – zaskoczył nas brak obsługi. Wszystko załatwia Internet, bliki i różne inne wynalazki. Miejsce fajne, pełen wypas, wokół las, jezioro. Jest trochę ludzi, ale takich jakby wystraszonych bez chęci nawiązania kontaktu.
My walczymy z Internetem. W końcu się poddaliśmy, idziemy spać.