Budzimy się w BiH na campingu z widokiem na odległe szczyty Gór Dynarskich
Elegancko wykąpani, bez śniadania, bo zostały nam tylko zupki chińskie ruszamy na podbój Mostaru.
Mieliśmy dużo szczęścia bo udało nam się zaparkować przy samym starym mieście za jedyne 5 € za 2 h. Dobre i to. Prawdę mówiąc każdy kawałek wolnego miejsca to okazja zrobienia tutaj biznesu na parkujących 🙂
Stare miasto, w sumie niewielkie – skupione jest po obu stronach zabytkowego mostu. Most został wybudowany w XVI w. Przez 500 lat był symbolem połączenia Wschodu z Zachodem – muzułmańskich Bośniaków i katolickich Chorwatów. Symbol ten 9.11.1993r. celowo zniszczyła chorwacka armia. Most odtworzono z tych samych materiałów. Do konstrukcji użyto ponad 450 bloków z kamienia wapiennego i połączono je tą samą techniką, co most oryginalny. Tyle historia.
Dzisiaj na moście spotkaliśmy tłumy turystów wędrujących w tą i z powrotem po wypolerowanych marmurowych schodach.
Ponura przeszłość pozostała w ruinach dawnego centrum handlowego Razvitak
i w Muzeum, do którego przypadkiem trafiliśmy. To praktycznie mieszkanie w kamienicy.
Ekspozycja bardzo mocna w przekazie.
Udokumentowany obraz okrucieństwa nieodległej przecież wojny.
Przygnębiający był widok piwnicy gdzie byli więzieni mieszkańcy tej kamienicy.
Tysiące przyklejonych kolorowych karteczek do tablicy z hasłami przeciwko wojnie.
Obejrzeliśmy całe stare miasto łącznie z turecką jego częścią z meczetem i handlową uliczką Kujundżiluk.
Meczet został poważnie uszkodzony przez Chorwatów podczas oblężenia muzułmańskiej części miasta. Odbudowano go z gruzów w każdym szczególe.
Wracamy do Buchanki.
Jedziemy teraz do Tekke w Blagaj i źródła rzeki Buna. Tekke to klasztor derwiszów, (muzułmańskiego bractwa religijnego). Jest to zabytek architektury, a przede wszystkim kultury otomańskiej na terenie BiH.
Przeznaczony jest na cele mieszkalne
i modlitewne.
Wewnątrz znajdują się również 2 grobowce (turbe). Pochowani są tam muzułmańscy dostojnicy.
Klasztor przyklejony jest dosłownie do skały.
Pod nim wartko płynie rzeka Buna – jest to jedno z najsilniejszych źródeł w Europie i przyrodniczy fenomen.
Rzeka przez 19 km płynie pod ziemią, a w grocie woda wypływa z prędkością aż 43 tys. litrów na sekundę.
Wokół klasztoru ulokowało się kilka restauracji. Nikt nie stwarza nawet pozorów, że to świątynia. Każdy w tym tłumie, nie wyłączając nas nie ma możliwości nawet na chwilę refleksji. Nie da się.
W drodze powrotnej do Buchanki kupujemy jak większość magnes, rakiję i woreczek fig 🙂 Tak się składa, że nieopodal jest kolejne miejsce kultu religijnego to już 3 na naszej drodze.
Medziugorie od 24 czerwca 1981r. mają tu miejsce objawienia Matki Bożej. Tego dnia Maryja pod postacią kobiety z dzieckiem miała objawić się na wzgórzu sześciorgu dzieciom w wieku 10-17 lat. Podobno objawia się do dnia dzisiejszego. No dobrze jak wszystko to wszystko. Jedziemy główną asfaltową drogą do miasta.
Tutaj doznałam szoku wszędzie dosłownie wszędzie wyłożone są dewocjonalia.
Matka Boska w skali 1;1 , gipsowe figurki różnej wielkości, krzyże, różańce, obrazy. Nie ma sklepów z innym asortymentem.
Przynajmniej przy głównej drodze na wzgórze.
Droga krzyżowa prowadzi pod górę po wyślizganych obluzowanych kamieniach.
Ja od razu zrezygnowałam doszłam tylko do 2 stacji.
Przyjrzałam się tym starszym ludziom wchodzącym na czworakach i powiedziałam nie.
Wróciłam na parking, podziwiając krzyżyki i różańce w skrzynkach po jabłkach. GS wykazał się odpornością i hartem ducha. Jak już przyjechał to wchodzi. Dosyć szybko wrócił z powrotem i sam przyznał, że to jedna wielka lipa.
Nie dość, że droga podła zwłaszcza dla niepełnosprawnych i starszych ludzi to na górze nic nie było same krzaki.
Krzyż i głośniki.
Podjeżdżamy jeszcze na parking przy Wodospadach Kravica rozciągających się na długości 100 metrów i wysokich na 25 metrów. Bardzo duża atrakcja turystyczna, o której świadczyły ogromne parkingi.
Jakoś nie nabraliśmy ochoty na ich zwiedzanie i zrezygnowaliśmy. Za dużo atrakcji jak na jeden dzień. Przed nami kawałek drogi do Trebnije miasta położonego przy granicy z Czarnogórą.
Wspinamy się wzdłuż jeziora Świtawsko w górę serpentynami
i wąską drogą do elektrowni szczytowo-kompensacyjnej.
Piękne widoki na szczycie.
Dalej wąską drogą wzdłuż kanału rzeki Trebiśnica, który zasilał elektrownię wodną Zaplina.
Gigantyczne są te konstrukcje hydrologiczne. Komuniści mieli rozmach. Doliną rzeki zjeżdżamy do Trebnije.
Oczywiście camping, był już nieczynny. Szukamy miejsca na nocleg 🙂
Fajna miejscówka znalazła się obok kampera z Austrii.
Na placu przy rzece i części rekreacyjnej obok bloków mieszkalnych.
Niewątpliwą atrakcją dla GS był zaadaptowany na cele mieszkalne bunkier.