5.09.2024. Dzień trzeci O świcie nad Wenecją rozpętała się burza z piorunami. Leje, grzmi i wieje. Nie ma nawet jak wyjść z Buchanki. Udało nam się złapać 30 minut bez opadów i biegniemy na przystanek do Wenecji.
W Wenecji leje już na całego. Na Placu Św. Marka jesteśmy przemoczeni do suchej nitki. Trudno, są też plusy jest mniej ludzi i możemy swobodnie dojść do Arsenału. I tutaj niespodzianka wrota do sztuki otwierają o 11 a nie jak zawsze o 10. OK mamy 1h do przodu idziemy spokojnie do parku do Giardini. Pada jak diabli. Nie ma się gdzie schronić. Zjadamy kanapki pod drzewem w parku i czekamy : ) O 11 kupujemy bilety i przekraczamy bramki obsługi Biennale. Dotarliśmy do celu pierwszego etapu naszej wyprawy. Zmęczeni, zmoknięci ale szczęśliwi.
Czas rozpocząć ucztę dla duszy. Stajemy przed wielką bramą do włoskiego pawilonu. Zawsze zapowiada co nas czeka w środku. Tym razem jest pełna kolorów. Hasło tegorocznego Biennale brzmi: „Foreigners Everywhere” – cudzoziemcy są wszędzie. „Wszędzie obcy” gdziekolwiek pójdziesz i gdziekolwiek będziesz, zawsze spotkasz obcokrajowców. Oni/my są/jesteśmy wszędzie niezależnie od tego, gdzie się znajdziesz, zawsze jesteś naprawdę i w głębi duszy obcokrajowcem.
Wewnątrz skromny neon na powitanie. “Foreigners Everywhere”
Dzieła z odległych krajów, bardzo egzotycznych, niektórych nawet nie uznawanych za odrębne kraje. Wszystkie odnoszą się do cierpienia, wyzysku, upadku kultur i cywilizacji.
To wpływy między innymi bogatych Amerykanów, Anglików, Hiszpanów, bogatych po prostu. Przeważnie o białym kolorze skóry.
Wstrząsająca była wystawa z maleńkiej wyspy Portoryko. Duże czarno białe dokumentalne fotografie, filmy,
trochę przedmiotów w gablotach symboli zniewolenia, upodlenia przez Amerykanów. Niby sami mieszkańcy chcieli tej demokracji w sumie tej niewoli. To była jedna z niewielu wystaw czarno-białych.
Większość to kolorowe obrazy. Bardzo różnorodne, wykonane zaskakującą techniką.
Idziemy do kolejnych pawilonów reprezentujących swoje kraje. Jesteśmy zachwyceni i oczarowani. Od 11 do 19 cały czas bez przerwy przemieszczamy się z pawilonu do pawilonu.
Główna nagroda Złoty Lew dla Australii. Genialny przekaz i moc pracy. Artysta Archie Moore cały dość duży pawilon pomalował na czarno dosłownie podłogę, ściany, sufit.
Na tej ogromnej tablicy artysta przez kilka miesięcy rysował kredą monumentalne drzewo genealogicznego pierwszych narodów Australii.
Czarny tusz otaczał także stół z kopiami akt, który stał na środku pawilonu. Dotyczą one tajemniczych zabójstw i zaginięć wśród rdzennej ludności. Na podstawie min. tego archiwum artysta odtwarzał drzewo genealogiczne.
O tym jak wielka może być sieć powiązań jednego człowieka pisze sam artysta: “moim instynktem było zrobienie czegoś dużego, ale minimalistycznego. Jednym z aspektów jest moja reakcja na kanał poza pawilonem: szlak wodny, który łączy się z laguną, Morzem Adriatyckim i kontynentem Australii. Pomalowałem ściany pawilonu farbą tablicową, na której znajduje się ręcznie rysowane drzewo genealogiczne sięgające sześćdziesięciu pięciu tysięcy lat wstecz i więcej. Drzewo otacza ponad pięćset dokumentów — biurokratycznych raportów i korespondencji — które nawiązują do tego, w jaki sposób ludność Pierwszych Narodów była nadzorowana w czasach kolonializmu. Unoszą się one nad zbiornikiem wodnym — powszechnym elementem sanktuariów i miejsc pamięci — i wzdłuż kanału, który łączy Wenecję z kontynentem Australii. To poczucie bycia daleko, a jednocześnie politycznie i duchowo związanym z domem, jest nieodłączną częścią większości moich prac. ”
Niemcy zaskoczyli nas totalnie pomysłem i realizacją swojej instalacji, w której przeszłość łączy się z przyszłością. Wewnątrz pawilonu Ersan Mondtag wzniósł betonowy dom.
Niszczejący, zakurzony, lecz nadal zasiedlony.
Obok Izraelska artystka Yael Bartana opowiada – w olśniewającym filmie – o opuszczeniu przez ludzi Ziemi, która jest na krawędzi zniszczenia.
Wybrańcy udają się w podróż w kosmos, by planeta mogła odrodzić się na nowo.
Na dachu betonowego budynku na ekranie monitora obserwujemy śmierć starego mężczyzny i rytuały pogrzebowe.
stary człowiek, który nie dostał się na pokład statku kosmicznego musi pozostać i sam sobie kopie grób. Wstrząsający obraz.
Szwajcaria to już zupełnie inny wymiar sztuki, inny wymiar rzeczywistości, obraz 4 D ,
obraz różnych światów wyświetlany na kopule, uniwersalna mapa, która pokazuje związki między przestrzenią miejską, a zbiorową wyobraźnią , architekturą, kulturą, ideologią, propagandą polityczną i tożsamością narodową.
zmieniająca się jak w kalejdoskopie z kolorowymi szkiełkami, ale przekaz jest czytelny, od epoki Rzymu Zachód rządzi światem, wprowadził narzędzia zależności, poddaństwa: banki, nowoczesne technologie, konsumpcje, wyścig szczurów.
Egipt. Artysta Wael Shawky stworzył instalację z drewna, metalu szkła i filmu.
Film, w którym opowiedziana jest historia Egiptu. Aktorzy w barwnych kostiumach poruszali się jak kukiełki , choreografia zmieniała się jak w teatrzyku dla lalek.
Niesamowite widowisko i ten żywy osioł, bohater drugiego planu.
Po 18 opuszczamy Giardini. A na chodnikach Wenecji jak w piosence “ciągle pada”. Drugi raz nas zmoczyło totalnie. A niech to. Zatrzymaliśmy się w naszej ulubionej pizzerii. Pizza prosto z pieca na zakończenie wieczoru. Na campingu czekała na nas przemoknięta Buchanka. Uszczelki w oknach przepuściły wodę. Znowu w tym samym miejscu po 5 latach No rzesz. Idziemy spać. Jest plus jednak – cykady zwiały i mamy ciszę.