16.09.2024 Dzień czternasty.

Bladym świtem od strony schroniska dochodzą głośne bałkańskie dźwięki. To nasza gospodyni włączyła muzykę, która niesie się po górach.

Myślałam, że już nic nie może być piękniejszego w Albanii niż to co do tej pory widzieliśmy. A jednak. We wschodzącym właśnie słońcu szczyty Gór Przeklętych wyłaniają się z chmur jak jakieś olbrzymy. Jest dziko i pięknie. Tak jak chcieliśmy.

Ruszamy z powrotem tą samą kamienistą drogą do Valbone.

Mijamy sporo ludzi wspinających się powoli do góry w kierunku schroniska i szlaku do Thet. Robią nam foty.

Pod górę człapią konie ze śmiesznymi siodłami to prawdopodobnie też możliwość podwózki 🙂

Mijamy Valbone, gdzie udało nam się zlokalizować bunkier, elegancko wkomponowany w nowoczesny hotel.

DalejBajram Curi


i wzdłuż rzeki Drin, która będzie nam towarzyszyć w dalszej części podróży wjeżdżamy na drogę SH23.

Droga niezwykle malownicza, kręta z pięknymi widokami prowadzi po zboczach gór.

Wokół pustkowie.

Zjeżdżamy do miejscowości Kukës –położonej u zbiegu Czarnego i Białego Drinu w dolinie u podnóża wysokich, Gór Korab.

W 1962 roku komunistyczne władze zbudowały w tym miejscu elektrownię wodną, w wyniku czego stare Kukes zostało zalane, a mieszkańcy przesiedleni do nowego miasta.

Zatrzymujemy się na chwilę.

Powstałe jezioro jest szmaragdowe i ma wiele wysepek.

Dalej trasą SH31 krętą i bardzo dziurawą, jedziemy do miejscowości Peshkopia. Krajobraz wyraźnie uległ zmianie.

Mijamy więcej samochodów. Mijamy wioski, które są w fazie remontów i rozbudowy.

Stare chałupy pokryte byle czym zmieniają się w murowane ładne domy.

Peshkopia to kolejne albańskie miasto gdzie nie ma się gdzie zatrzymać. Totalny rozgardiasz na ulicach.

Wszystkie towary wyłożone na chodniki. Każdy jeździ i chodzi jak chce.

Środkiem głównej ulicy biegnie stado owiec.

Pokonujemy te trudności i wyjeżdżamy z miasta

Skręcamy na nieoznakowaną drogę, szutrową. Później okazało się, że jest dopiero w budowie

Jedziemy oczywiście pod górę szerokim traktem wysypanym kamieniami. Buchanka cała się trzęsie, zaraz nam się rozpadnie 🙂 GS zły bo chciał się zatrzymać na campingu obok Grazhdan, ale mi się nie podobało. W rezultacie jedziemy dalej.

Długo, długo nic tylko krzaki wokół. No i góry 🙂

mijamy bazę budowlaną.

Dalej kamienie i wokół pustkowie.

I nowiutki asfalt i znowu szutr. Cudne góry wokół. Dzikość, że aż strach.

Widać jakieś zabudowania w oddali. Meczet. Gospodarstwa bez ludzi. Zbliża się wieczór. Wiadomo czas poszukać miejscówki na nocleg. A tutaj pustkowie – wokół łyse góry.

Na asfalcie zatrzymali nas dwaj pastuszkowie od owiec. Poprosili o ogień i dostali w prezencie zapalniczkę.

Za to psy mieli naprawdę groźne. Duże białe bestie. Zbliżamy się do Parku Jablanice. Z dala widzimy wioskę, i zjazd na pole.

Dobra nie ma co wydziwiać zjeżdżamy. Jesteśmy w dziwnym miejscu prawdopodobnie była tutaj baza wojskowa.

Na miejscu stoi solidny bunkier

i ruiny budowli.

Wybraliśmy najmniej widoczne z drogi miejsce. Kolacja była z widokiem na granicę z Macedonią.

Wschód księżyca i huczenie sów zagoniło nas do Buchanki.

Galeria

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.