Po strasznej nocy nad Z. Zemborzyckim nastał poranek. Budzimy się w deszczu.

Koniec pięknej pogody. Nad brzegiem tłum wędkarzy pod parasolami.

Na nasz parking w nocy dojechał jeszcze jeden kamper.

Jemy śniadanie w buchance. Jedziemy z powrotem do Lublina. Parkujemy blisko wejścia na starówkę.

To już nie deszcz, a ulewa. Przemokliśmy momentalnie. Uciekamy z zamokniętych uliczek do Zamku. Schody nadal zagrodzone.

Wczoraj odbywał się tutaj koncert na rzecz Ukraińców.

W Zamku jest ogromne Muzeum Lubelskie. I jest sucho.

Suniemy po długaśnych korytarzach zapełnionych przeróżnymi kolekcjami aż doszliśmy do celu, do Kaplicy Trójcy Świętej jest jednym najcenniejszych zabytków sztuki średniowiecznej w Polsce i w Europie.

Doskonałe zespolenie gotyckiej architektury z bizantyńsko-ruską polichromią wnętrza czyni z niej zabytek unikatowy w skali międzynarodowej. I tak rzeczywiście jest. Kaplicę ufundował Jagiełło za Bitwę pod Grunwaldem. Zatrudnił 3 artystów, którzy do 1418 r. wykonali malowidła na ścianie.

To naprawdę unikalne, tyle lat przetrwały na ścianach. Wygląda fantastycznie.

Opuściliśmy Zamek.

Trochę pojaśniało, ale nie na długo.

Prosto z parkingu ruszamy do Zamościa.

Po drodze minęliśmy wioskę Fajsławice krainę tymianku, melisy i szałwii. 800 ha pól obsiewa się tutaj ziołami. Nie mogłam sobie darować zobaczenia z bliska tych upraw. Wprawdzie pada, ale co tam buchanka śmiało wjeżdża na gliniastą drogę pod górkę.

Całe długie pola tymianku, szałwii i melisy.

Zabłoceni wyjechaliśmy na asfaltową szosę do Zamościa.

Do Zamościa wjechaliśmy w deszczu. Szybko odnaleźliśmy kemping przy ZOO.

Ponieważ przestało padać ruszyliśmy na miasto. Mijamy ZOO i z daleka widać już mury fortyfikacji.

Za murami jest miasto. Duży rynek,

ogromny ratusz

i krótkie uliczki prowadzące do murów.

Na jednej z nich znajduje się budynek w którym mieszkał Marek Grechuta

Mijamy wielki kościół,

ciekawy pomnik Chaczkar przyjaźni pomiędzy narodami ormiańskim i polskim.

i dochodzimy do murów i kasy.

Udało nam się załapać na wejście do wnętrza fortu.

Przyłączyliśmy się do kilku osobowej wycieczki.

Pani przewodnik była mocno drażniąca nie tylko mnie zastrzegam. Przekazała informacje o Zamościu, forcie, kościele i Zamoyskich, ale była nastawiona jednostronnie na Zamoyskich i kościół. Co mi i jednemu eleganckiemu Panu się nie podobało. Wchodzimy na nadszaniec i podziwiamy widoki.

Znaleźliśmy irlandzki pub. Piwo grzane wyśmienite i dziwne ruskie pierogi coś dodali do farszu, ale nie wiem co.

Późnym wieczorem wracamy na kemping. Po drodze kilka fot miasta

i już siedzimy w buchance. Bardzo zmęczeni.

Galeria

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.