29-08-2022 r. Poniedziałek. Rano nie pada. Zapowiada się przyjemny dzień bo znacznie się ochłodziło.

Jemy śniadanie w towarzystwie kaczek. Na śniadanie pomidory giganty z naszej działki.

Jedziemy do Fabryki Porcelany “Lubiana”, która swoją działalność prowadzi nieprzerwanie od 1969 roku.

Na miejscu szok. Ogromne zakłady i dwa sklepy firmowe dla hurtu i detalu. Ja wędruję do detalu, a GS szuka miejsca na parkingu.

W sklepie jest przepięknie. Specjalnie zaprojektowana sala, w której części maszyn ze starej fabryki stanowią podporę pod grube szklane blaty, na których stoją cudne porcelanowe i szklane eksponaty.

Nie wiem na co patrzeć czego dotknąć. Po 1 h rozterki kupiłam dwie miski, mlecznik, cukiernicę i popielniczkę.

Zaraz niedaleko Łubiany położona jest Kościerzyna serce Kaszub. Parkujemy przy rynku.

Rynek jest duży otoczony kamieniczkami, między nimi na placu mnóstwo kolorowych parasoli, knajpek, ogródków. Tłum ludzi.

W pierwszej napotkanej kamienicy trafiliśmy na Muzeum Ziemi Kościerskiej i informację turystyczną, coś dla nas. Dzisiaj poniedziałek wstęp do muzeów za darmo.

Korzystamy skwapliwie i ruszamy do sali wypełnionej akordeonami, ogromna kolekcja instrumentów z całego świata.

Pozostałe sale zawierały mnóstwo pamiątek historycznych, walki Kaszubów o wolność. Dwa piętra kamienicy zaliczone.

Biegniemy jeszcze zobaczyć kościół. Okazałą, ceglaną budowlę z trzema nawami, która góruje nad rynkiem. To Sanktuarium Maryjne Matki Bożej Kościerskiej – Królowej Rodzin.

I jedziemy do Muzeum Kolejnictwa. Tym razem to raj dla GS, ja idę obejrzeć wystawę PCK.

Muzeum Kolejnictwa w Kościerzynie posiada najliczniejszą i wciąż rozrastającą się ekspozycję pojazdów szynowych w Północnej Polsce.

Ponadto, atrakcję stanowi też zabytkowa hala parowozowni wraz z pomieszczeniami warsztatowymi.

W hali parowozowni postawiono wagon sanitarny, a w pomieszczeniach warsztatowych umieszczono eksponaty związane z historia PCK. Obejrzałam, wysłuchałam multimedialnych opowieści.

Przeszłam wzdłuż torów podziwiając stare parowe lokomotywy.

Jedziemy w kierunku Bytowa. Opuszczamy asfalt i jedziemy dalej leśnymi drogami.

Zatrzymaliśmy się w środku lasu w Czarnym Pustkowiu. Jedna drewniana chata, trochę uli i wokół pustkowie, ale dlaczego czarne.

Wyjechaliśmy z lasu i zaczęły się piaskownie jedna za drugą jak szyby naftowe.

Przy jednej z takich piaskowni w miejscowości Owśnica stoi Diabelski Kamień, dość sporych rozmiarów jego obwód to 13,2 metra, jest szeroki na 4,7 m i wysoki na ponad 2,2 m.

Według legendy w głazie do dzisiejszego dnia uwięziony jest diabeł, który kiedyś chciał zniszczyć pobliski kościół. Czart leciał z kamieniem, gdy uderzył w niego grom. Diabeł wypuścił kamień, a gdy próbował znów go pochwycić przestraszył się promieni słonecznych i skrył we wnętrzu głazu. Miejscowy duchowny wbił w otwór żelazny krzyż i od tego momentu diabeł wciąż siedzi uwięziony w kamieniu . Nie było śmiałka co by wyciągnął krzyż i uwolnił diabła.

Droga coraz piękniejsza przez pola kukurydzy i gryki, błękitne niebo z białymi chmurkami nad nami, a przed nami wzgórza z piachem porośnięte łąkami i lasami.

Co rusz mijamy wąwóz z jakimś jeziorkiem i starą osadą z budynkami gospodarczymi lub nowoczesne domki rekreacyjne.

Zbliżamy się do Ostrowa Mausz i przeżywamy kolejny szok. Nie ma drzew. Pustkowie po nawałnicy.

Podjechaliśmy pod bramę ośrodka gdzie kiedyś wakacje spędzał Piotrek.

Wracamy na trasę do Bytowa. W Bytowie zatrzymaliśmy się pod krzyżackim zamkiem. Jest wyremontowany jedno skrzydło zajmuje hotel drugie muzeum i biblioteka.

Mamy niewiele czasu na zwiedzanie muzeum bo zbliża się 16 i zamykają. Daliśmy jednak radę w 30 minut przebiec całość. Komnaty i krużganki.

Bardzo ciekawe zbiory rękodzieła z okolic Kaszub, trochę historii i wyroby ludowe.

W Bytowie szukamy zabytkowego mostu, ale trafiliśmy na ogrodzony, bardzo zaniedbany betonowy monument Światowida.

Został zbudowany w latach 1960-1961. Na monumencie znajduje się napis: Byliśmy, Jesteśmy, Będziemy. No cóż może nie jest najpiękniejszy, ale to kawał historii szkoda, że niszczeje.

Do mostu nie udało nam się dojechać. Wyjeżdżamy z Bytowa i jedziemy do Tuchomia.

Tutaj na miejscu klapa totalna. Liczyłam na prywatne muzeum sztuki współczesnej i park z rzeźbami. Trudno było cokolwiek znaleźć, wszystko pozamykane i w sumie ukryte.

W Europejskim Laboratorium sztuki chyba przebywają Ukraińcy.

Przed nami Miastko – jedziemy wzdłuż rzeki przez tereny zalewowe do Grodu Rummela.

Znajduje się on na szczycie Góry Królewskiej – najwyższego w okolicy wniesienia, na którym tradycyjnymi średniowiecznymi metodami ciesielskimi wybudowano warownię wzorowaną na wczesnośredniowiecznych budowlach obronnych jakie istniały na Pomorzu w IX – X wieku.

Wzgórze okazałe, ale bez trudu można się na nie wspiąć. Oglądamy warownię i podziwiamy widok z góry.

Jesteśmy już trochę zmęczeni ponadto odezwał się przeklęty ząb GS.

W Miastku robimy postój i zjadamy po kebabie. Jedziemy dalej, ale już w stresie.

W Wołczy Wielkiej zrobiliśmy parę zdjęć kamiennego kościoła ewangelickiego.

Nie szukamy już śladów Hrabiny i jej czerwonych krów.

Zapada decyzja wracamy do domu .Część trasy pokonujemy w deszczu.

Masza wybiegła z lasu na nasze spotkanie.

To była arcyciekawa wyprawa. Oczarowani przyrodą, zabytkami, atrakcjami czujemy wielki niedosyt, ale kto wie może pod koniec września ruszymy trochę dalej i na dłużej.

Galeria

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.