25.06.2018 r. Ze Starej Wsi kierujemy się na Oleszno i Kielce.

W Olesznie udało nam się wjechać przez fosę na wyspę do zrujnowanego pałacyku.

Obejrzeliśmy go dokładnie. Według  gaduły z wąsami pałacyk kupił i odbudował jakiś aktor.

Trochę pracy jest tam włożone, ale dlaczego stoi zrujnowany tego nikt nie wie.

Wleczemy się przez wioski do Kielc. Nawigacja kieruje nas skrótami. Pola i pagórki. Upał.

Do Kielc wjeżdżamy prosto na stare miasto. Miłe zaskoczenie. Starówka Kielc jest bardzo ładna.

Stosunkowo niska zabudowa, szerokie ulice i duże place. Dużo turystów. Kolorowo i wesoło.

Jedziemy do położonego 1 km od starówki  parku geologicznego “Kadzielnia”.

Fantastyczne miejsce w centrum miasta. Z jaskiniami, ścieżkami, punktami widokowymi i kolosem pomnikiem z II Wojny Światowej.

Odkręcili tablicę informacyjną. Beznadzieja z tą dekomunizacją.

Z Kielc pojechaliśmy do  Cisowsko-Orłowskiego Parku Krajobrazowego. Droga do Rakowa miała być prosto przez ten park, ale na miejscu okazało się, że jest zamknięta. W remoncie.

GS i tak wjechał na zakazie i leciał 110 km/h rozkopaną po obu stronach drogą. Po 20 km szaleńczej jazdy wyrzuciło nas na jakiś objazd wzdłuż rzeki Czarnej. Mijaliśmy po drodze prześliczne wioski zagospodarowane na cele rekreacyjne.

W końcu dojechaliśmy do Rakowa na ogromny rynek z fontanną z raków na środku. Szybkie zakupy i jazda na zalew do Chańczy.

Bez pudła odnaleźliśmy miejsce wskazane przez znajomych z campera.

I już biwakujemy w sosnowym lesie nad zalewem. Gra głośniczek, wędkarz obok łowi dużą rybę.

Cisza. Noc.

26.06.2018 r. Kolejny dzień. Budzimy się o wschodzie słońca, które oświetla las na przeciwległym brzegu.

Umawiamy się na 17 z Piotrkiem w Wieliczce.

Zdążyliśmy wpaść do Pałacu Kurozwękach. Miejsce położne nieopodal Chańczy.

Typowy pałac jakich wiele, ale jak zagospodarowany! Wiadomo, pod turystę masowego. Jest hotel, knajpa, browar, mini zoo, jazda konna, plac zabaw, labirynt w kukurydzy itd. itd.

Jest też stado żywych bizonów. Bizony są jadalne, robią z nich befsztyki 🙁

Zatrzymujemy się w Szydłowie.

Zwiedzamy otoczone murami miasteczko zajadając się pysznymi czereśniami kupionymi od ulicznej handlarki .

W Jędrzejowie zaliczamy drugie w tym roku podejście do Muzeum im. Przypkowskich.

Feliks Przypkowski, lekarz i astronom, kolekcjonował zegary słoneczne i sam je konstruował. Muzeum urządzone jest w dawnym domu Przypkowskich.

Jest tutaj wyeksponowana jedna z największych na świecie kolekcji zegarów słonecznych i przyrządów astronomicznych. Polecamy to miejsce.

Pędzimy do Wieliczki.

Wieliczka rozkopana. Objazdami dojechaliśmy do pracy Piotrka. Zabieramy go i ruszamy do Krakowa.

Kraków to nie nasza bajka. Z jakiegoś osiedla zabieramy całego busika rzeczy Piotrka i wieczorem ruszamy do Sokołowska. Od Kędzierzyna Koźle zaczyna padać deszcz. O 2 nad ranem jesteśmy w domu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.