Po uroczystościach rodzinnych w Stargardzie i noclegu w Węgorzynie pod jabłonką, zdecydowaliśmy się pojechać nad morze. Byliśmy w sumie już niedaleko, pogoda letnia warto skorzystać z takiego przypadku.
Podróż wybrzeżem zaczęliśmy od Dziwnówka.
Szczerze powiem, że miejscowości Pobierowo, Pustkowo, Rewal, Niechorze, Pogorzelica, aż do samego Dźwirzyna zabudowane są szczelnie drewnianymi malutkimi domkami i hotelami apartamentowcami.
To jakiś koszmar. Praktycznie nie ma gdzie zatrzymać auta, żeby zejść nad morze i to jeszcze przed tzw sezonem. Co będzie jak przyjadą wczasowicze i zasiedlą te wszystkie domki. Armagedon murowany.
W Dźwirzynie musieliśmy w końcu coś zjeść. Miejsca parkingowe tylko przy głównej ulicy i to dosłownie kilka zatoczek parkingowych. Jakoś udało nam się zaparkować i pomaszerowaliśmy do najbliższej smażalni ryb.
I tak trafiliśmy do Smażalni Ryb u Lecha położonej nad samym ujściem Kanału Reskiego do morza.
Zamówiliśmy dwie flądry z zestawem frytek i piwa. Pan Leszek, właściciel okazał się bardzo sympatyczny i otwarty. Pozwolił nam zaparkować busika na noc przy jego knajpie.Rewelacja. GS od razu pobiegł po busika, a ja zamówiłam kolejne piwo i porcję frytek.W tle leciała muza Wysockiego. Słonko świeciło, cieplutko.
Najedzeni poszliśmy na plażę i załapaliśmy się na cudny zachód słońca. Rekompensata za te okropne domki i hotelowce 🙂 Spanie nad knałem przy akompaniamencie mew.