25 sierpnia 2012 r. Dzień piąty.

Jesteśmy w Białowieży. Rano leje, ale to nic ubieramy się odpowiednio i ruszamy do puszczy, jak zwykle na spontana.

Zaczynamy od  Muzeum Przyrodniczego. Warto zobaczyć, przypomnieć sobie co nie co. Ciekawa ekspozycja taka bardziej nowoczesna, multimedialna.

W budce na parkingu dowiadujemy się że do puszczy to tylko z przewodnikiem innej opcji nie ma. Wynegocjowaliśmy odpowiednią cenę 120 zł dla całej naszej rodzinki, którą przewodnik obniżył do 80 zł jak dowiedział się, że protestował razem z GS na Rospudzie.

Dobra w końcu idziemy. 13 km pieszo po puszczy ściśle wyznaczoną drogą.

Nie wolno nam zejść nawet stopą ze ścieżki, a już niedopuszczalne jest wyrzucenie np. ogryzka z jabłka czy gruszki ( obce gatunki flory w puszczy), czy palenie papierosów. Puszcza jak puszcza drzewa, mchy, grzyby i inne zielsko – robi wrażenie zwłaszcza ta dostojna atmosfera jak w muzeum.

Jest parne południe po deszczu zieleń aż kłuje w oczy. Zmęczeni wracamy do busika.

Składamy Rysiową markizę i jedziemy do rezerwatu pokazowego żubrów.

Puszcza, wilgoć, wybiegi dla zwierzaków. Obeszliśmy wszystkie wybiegi dla zwierzaków, namierzyliśmy tylko 2 żubry, mocno wyliniałe.

Na stoisku przed rezerwatem kupiliśmy trawę żubrówkę.

Jedziemy 5 km do Miejsca Mocy. Od parkingu 1 km pieszo przez las. GS z Piotrkiem znowu zbierają grzyby.

Miejsce Mocy mocno przereklamowane same chaszcze i platforma widokowa z widokiem na krzaki. Wracamy już bez mocy torami do busika.

Na campingu wieczorem powtórka z rozrywki plus smażenie grzybów na masełku z cebulką.

Piotrek o 5 rano miał autobus do Warszawy. Taka jego fantazja. Wstał, mimo zatrucia grzybami i poszedł nad ranem szukać przystanku autobusowego. Odjechał, opuścił naszą grupę 🙁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.