Raniutko wstajemy, zwijamy obozowisko w Kobylanach i ruszamy przez Terespol do Janowa Podlaskiego.
Zwiedzamy stadninę koni. Konie mają tutaj eleganckie stajnie, wszędzie przystrzyżone trawniczki, przy stajniach karuzele dla koni napędzane silnikami elektrycznymi.
Przejeżdżamy przez Serpelice nad samym Bugiem i zatrzymujemy się przy ślicznej drewnianej cerkwi, przy której stoi słupek graniczny.
I takie urokliwe miejsca towarzyszą nam już przez całą drogę wzdłuż Bugu.
Następny przystanek w Kalwarii Podlaskiej. Znajduje się tutaj droga krzyżowa i odbywają spotkanie młodzieży „Golgota Młodzieżowa”.
Na każdej stacji są ogromne rzeźby. Wzdłuż drogi ludzie ustawiają różne krzyże, mnóstwo krzyży wszędzie. Droga krzyżowa prowadzi do góry przez las i zestawienie tych krzyży z ogromnymi rzeźbami jest niesamowite.
Jeszcze krótki przystanek nad Bugiem w lesie. Chłopaki zbierają grzyby na skarpie rzeki.
W Drohiczynie zatrzymaliśmy się obok klasztoru ale nie wzbudził w nas zachwytu dlatego zjechaliśmy na zakole Bugu.
Taką powiedzmy przystań z fajną knajpą rycerską z jadłem i napitkiem. GS z Piotrkiem pobiegli w górę na punkt widokowy, a my do knajpy zrobić zamówienie na michę z pierogami, placki ziemniaczane z kurkami i dzban piwa.
Po obiedzie pojechaliśmy zobaczyć Górę Świętą – Grabarkę. Magiczne miejsce to fakt.
Bardzo zadbane, nastawione na turystykę i niestety komercję. Tysiące krzyży ustawionych na całej górze można pomiędzy nimi się przemieszczać i dochodzi się do drewnianej starej cerkwi.
Nieopodal położone są bardziej współczesne zabudowania dla gości i klasztor sióstr prawosławnych.
W Hajnówce zaczął padać deszcz robimy zakupy w supermarkecie i dojeżdżamy do Białowieży.
Krążymy szukając noclegu. Udało nam się trafić na fantastyczny Camping „U Michała”.
1000 km drogi za nami. Bazujemy w nocy z czwórniakiem GS i Mocnym z Jabłonna. Grzyby duszą się w rondelku. Sowa pohukuje. Puszcza. Odlotowo.