Rumunia – Siedmiogród

5 październik po mało zaskakującym, wręcz komercyjnym zwiedzaniu zamku Drakuli jedziemy z powrotem w kierunku Braszowa przez małe miasteczko Rasnov.

Na stromym wzgórzu stoi ogromny zamek chłopski. Unikat w skali europejskiej. Zamek otoczony jest kilkoma ciągami murów. Wewnątrz powstało prawdziwe miasteczko: kościół, plebania, zabudowania mieszkalne i gospodarcze.

To warownia zbudowana przez chłopów i im tylko służąca. Nie było w niej pana, hrabiego czy księcia. Obiekt użyteczności publicznej w całości przeznaczony dla mieszkańców okolicznych wiosek.

Wodę czerpano z głębokiej na 146 m studni. Dzisiaj pięknie zadbany i użytkowany obiekt pełno straganów, knajpek. Na wzgórze z parkingu turystów dowozi kolejka ciągnięta przez traktor.

GS oczywiście zrezygnował z tego dobrodziejstwa i wchodziliśmy na piechotę, a wysoko było.  Zamek i otoczenie o wiele ciekawsze niż ten w Bran.

Mijamy Braszów tym razem obwodnicą i wjeżdżamy na drogę nr 13. Zaczyna się podróż przez przez nieznaną Rumunię. Malownicze krajobrazy w jesiennych kolorach, na tle gór dokładnie wygryzionych przez stada owiec i kóz do tego leniwi pasterze, osiołki i psy.

W miejscowości Rupea, zgodnie z książkowym przewodnikiem skręcamy w polną drogę, mijamy bardzo zaniedbaną wioskę cyganów żywo zainteresowanych naszym Busikiem.

Dalej dziurawa polna droga prowadzi nas do Viscri saskiej wioski.

Przez środek wioski biegnie droga gruntowa, a po obu jej stronach ustawione są jeden przy drugim piękne, murowane, kolorowe saskie domy.

Reszta otoczenia to gęsi, świnie i koryta na wodę poustawiane na głównym placu. Na wzgórzu stoi średniowieczny kościół warowny.

Przenosimy się do średniowiecza, kościół w całości od piwnicy po strych jest nam udostępniony do zwiedzania. Naprawdę był nie do zdobycia.

Ciche, opuszczone przez krzykliwych turystów miejsce. Ludzie żyją tutaj jak by nie znali „dobrodziejstw” cywilizacji.

Wracamy na drogę nr 13 uciekając przed cygańskimi dziećmi. Wiedzieli, że będziemy wracali bo innej drogi nie było i zastawili na nas pułapkę w postaci spętanego konia na środku drogi.

Kazałam GS jechać prosto bez względu na wszystko, jakimś cudem ominął konia i sforę dzieciaków.

Mijamy wioski rumuńskie, stragany z wyrobami ludowymi ustawione tuż przy drodze, stragany z długą czerwoną cebulą i czosnkiem, mieszkańców siedzących przy tej drodze na ławeczkach i grających w karty.

Docieramy do Sighisoary.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.