30 września rano wysoko w górach obudziło nas słońce i cisza.
Nie na długo. Kiedy myłam w potoku naczynia pojawił się wściekły Serb drwal.
Myślałam, że już po nas, a on szukał konia. I znalazł, po chwili ciągnął go za samochodem z powrotem w góry.
Szczęśliwi, że w nocy nie padał deszcz zaczęliśmy podróż w dół. Zjazd był gorszy niż wjazd – bo wszystko widziałam, zwłaszcza te przepaście i obsypujące się krawędzie drogi.
W miejscowości Kresna zatankowaliśmy do pełna. 3100 km podróży za nami i daleko do domu.
Zwiedzamy miasto-muzeum i ośrodek narciarski Bansko. Każdy dom obwarowany wysokim murem i mocną podwójną bramą.
Nic nie widać tylko te mury, bramy i wąskie uliczki. Na środku stoi cerkiew ogrodzona wysokim na 4 m murem o grubości 1 m. Te mury i bramy to obrona przed najazdami Turków. Same mury. Takie to miasto. Na obiad zjadamy miejscowe hamburgery – pycha.
Dalej jedziemy przez Góry Rodopy wzdłuż rzeki i torów kolejowych. 3 wysokie podjazdy. Najwyższy podjazd 1200 m n.p.m.
Przepiękne widoki i ta linia kolejowa dosłownie wybudowana na górach z mnóstwem tuneli. Zbliżamy się do drugiego co do wielkości miasta Bułgarii – Płowdiw.
Jedziemy dalej Niziną Górnotracką w kierunku Starej Zagory. Kraina wybitnie rolnicza. Tysiące ha zaoranych pól. Kolory czerni i wszelkie odcienie złota i brązów na szarym tle nieba. Setki krów. Przed Starą Zagorą nagłe załamanie pogody wieje niemiłosiernie na tych odkrytych polach Busikiem rzuca na wszystkie strony.
W nocy, w deszczu i wichurze wjeżdżamy do Starej Zagory. Miał być camping, ale nie było.
Jeździmy po zalanych deszczem ulicach, nawigacja szaleje. I nagle widzę jakieś campery, szczęśliwi podjeżdżamy do nich nie patrząc, że zakaz wjazdu.
Był to właściwie obóz bułgarskich cyganów z obwoźnym lunaparkiem i straganami ze słodyczami. Znowu negocjacje w różnych językach. Mamy zgodę na parkowanie obok nich.
Trochę niepewni co dalej nawiązujemy „rozmowę” ze starą cyganką pilnującą tobołów. Kazała nam się przestawić za jej busa i opuścić obozowisko przed 7. Rano jak przyjdzie szef to może być problem (szef nocował w hotelu). W ramach nawiązania przyjacielskich stosunków kupujemy 20 oponek, piwo i frytki zwiedzamy lunapark.
Wieje i pada, ale nikomu to nie przeszkadza. 0 20.00 idziemy spać. Cyganie wystawili wartę na początku ulicy. Śpimy spokojnie do rana. Pilnują nam Busika.
01 października pobudka o 6 rano nawet nie składamy łóżka. Dziękujemy Cyganom za gościnę i szybko się oddalamy.
Parkujemy na starym mieście Starej Zagory. Jest bardzo wcześnie, pootwierane są kawiarenki, unosi się zapach świeżo parzonej kawy.
Ludzie żyją tutaj innym rytmem, bardziej na luzie. Spokojnie wypijają kawę, zjadają jakiegoś rogalika i idą do pracy. Są bardziej radośni – może to ten rogalik.
Stara Zagora to miasto z układem prostopadłych ulic, w centrum trwają prace w odkopywaniu rzymskiego miasta. Zamkniętych zostało przez to kilka ulic, właściwie przestały istnieć. Zwiedziliśmy budynek poczty z bardzo starymi mozaikami podłogowymi.
Na chwilę zaświeciło słońce, ale chmury nas doganiają i ten paskudny wiatr.