1.10.2016 r. Na ostatnim zlocie dowiedzieliśmy się od Szortiego o “Offroadowym weekendzie w Sudetach” organizowanym przez 4X4 max Off road dla każdego. Jak dla każdego to może i dla nivy. Czas wyruszyć w teren. Zapisaliśmy się na ten rajd.
Raniutko o 9 byliśmy w Nowej Rudzie. Wjazd na parking zastawiony Jeepami, Patrolami, Landroverami (ogólnie wielkimi samochodami) naszą malutką, skromniutką nivą było jak pojawienie się Kopciuszka na balu. Zdziwienie, to mało powiedziane. No dobra może połowę trasy przejedziecie. Ale całą to niemożliwe.
Nie poddajemy się. Ruszamy o 10. Niva w środku kolumny, zupełnie nieświadomi co nas czeka. I zaczęło się od 10 rano do 18 wieczorem śladowe ilości asfaltu, chociażby szutru. Wjazdy po piachu pionowo w górę i zjazdy ostro w dół po kamieniach. Krzaki, drzewa, kamienie wszystko nas atakuje. Odpada Jeep, taki ładny czerwony miał zamontowane chyba wszystko co wymaga off road, ale siadła elektronika i przepadł. Ostro 5 m pod górę, łada walczy za 3 razem udało się. Radość. Bal się rozkręca zaczyna się błoto i rzeczki. GS skupiony maksymalnie, ja się nawet nie odzywam. Tylko krótkie komunikaty rzucam kamień, pieniek, drzewo. Nagle w samym środku zabawy na wystającej gałęzi uszkadzamy tłumik.
Uszkodzony tłumik GS przykręca, drutem. Środek lasu wysoka trawa, a w niej niewidoczny pieniek – reszta tłumika odpada, ale niestety nie całkiem. Dwóch kolegów podnosi Ładę za tylni zderzak do góry, GS wczołguje się pod nią i odkręca ten cholerny gorący tłumik. Zwycięstwo – ależ skądże nie ładuje alternator i silnik się grzeje, nie działa pompa wodna. My gdzieś w górach diabli wiedzą gdzie.
Udało się dojechać ze wszystkimi do Czech na obiad. GS połyka obiad i pędzi naprawiać to co zepsute. Wykombinował i założył pasek od wspomagania na alternator. Pasuje jak ulał. Zbliża się wieczór zjeżdżamy korytem rzeki do Nowej Rudy dalej na nocleg do Bukowej Chaty w Jugowie. My oczywiście śpimy przed Chatą w namiocie. Impreza integracyjna do 1 w nocy.
Poznaliśmy niesamowicie pozytywnych ludzi. 2 październik drugi dzień rajdu. Zaczynamy o 10, kilka aut odpadło. My jedziemy. Najpierw wspaniała trasa widokowa, polną drogą. Ekstra, Relax. Nie na długo bo nastąpił zjazd w jakieś bagniska, przejazd przez błotną drogę i wjazd do góry miedzy korzeniami i kamieniami. Niva ryła brzuchem, ale wjechała. Niemożliwe stało się możliwe na Górze Anny ukończyliśmy Rajd. Szczęśliwi i dumni z naszej nivy.