23.07.2018 r. Rano na Sosence. Ja już po kąpieli w jeziorze, pijemy kawę. Szkoda wracać do domu. Zapada szybka decyzja jedziemy do Węgorzyna do mojej mamy.
Droga była męcząca bo w upale. Po południu dotarliśmy do Węgorzyna.
Przez pięć dni busik parkował pod starą jabłonką, a my siedzieliśmy w ogrodzie w ciszy.
Czas upływał na kąpielach w jeziorze i spacerach po miasteczku.
W piątek 28.07.2018 r. ruszyliśmy w drogę powrotną. Krótki przystanek w malowniczym Ińsku.
Dalej przez Drezdenko, Puszczę Notecką do Mierzyna.
Noc spędziliśmy na polu biwakowym w brzózkach. Byliśmy na nim wielokrotnie.
Pole biwakowe bez zmian za to plaża i pomost wyremontowane na maksa.
Elegancko i czysto. Lubimy to miejsce ma swój klimat.
Wszędzie pełno ludzi. Ciągną za sobą dzieciaki, ogromne dmuchane zabawki i psy. W knajpie gra disco. Gorąco i męcząco.
W sobotę jedziemy na Sosenkę. Dzisiaj umarła Kora. Smutno jakoś. Tyle wspomnień. Całą drogę słuchamy Kory.
Na Sosence parkujemy na naszym miejscu. Obserwujemy ludzi przechodzących w tą i z powrotem. Widok na jezioro zasłania nam bus samotnego faceta z Głogowa. Rozbił się centralnie przy drodze.
W wodzie też pełno ludzi. W moją stronę płynie “Jożin z Bażin”. Wyglądał tak niesamowicie, że nałykałam się sporo wody ze śmiechu. Wieczorem przyjechała jakaś para Niemiec i Polka. Przez 1 h próbowali rozbić namiot. Mieliśmy trochę ubawu, ale pomogliśmy im w końcu rozłożyć ten namiot.
Noc gorąca na szczęście wszyscy poszli grzecznie spać. Nareszcie chwila spokoju. Rano na śniadanie 2 bułki z białym serem, nie mamy nic więcej do jedzenia.
Wracamy do domu. Z krótkiego wypadu na reggae zrobiła się niezła wyprawa 🙂