17 czerwca 2011 r. Piątek po pracy, około 17 Piotrek pojechał do Katowic, a my jedziemy do Węgorzyna. O 20.30 jesteśmy w Węgorzynie na naszej działce „rekreacyjnej”.

Węgorzyno mała mieścina położona nad jeziorem.  Miejsce z mocą przyciąga jak magnes. Jest jak gąbka nasiąknięte dobrymi i złymi emocjami.

Aśka  już na miejscu, przyjechała ze Szczecina autobusem. Rozpoczyna się miły wieczór i noc i świt i długie Polaków rozmowy w Busiku. Rano pada deszcz ale zaraz świeci piękne słońce.

Wieczorem opuszczamy Węgorzyno i jedziemy do Ińska. Busika parkujemy na polu namiotowym „Na Cyplu” dosłownie nad samym jeziorem. Jezioro Ińskie  w Ińsku jest ogromne i bardzo czyste, ma piękną plażę i molo i całe zaplecze turystyczne. Idziemy wzdłuż jeziora ścieżką rowerowo – spacerową  do smażalni ryb ( jakieś 2 km). Mniej więcej w połowie drogi minął nas w pełnym galopie gniady koń bez jeźdźca. Pędził mocno spłoszony i wszyscy wokół byli wystraszeni.

Oczywiście smażalnia nieczynna robimy więc zapasy jadła i picia w sklepiku i z powrotem tą samą drogą 2 km do Busika ( konia już nie spotkaliśmy). Pada deszcz, kolejna przegadana nocka w Busiku. Ranek za to słoneczny i ciepły. Gorąca kawa na pomoście w towarzystwie nurkujących perkozów. Ińsko to spokojne, senne miasteczko rybackie położone nad samym jeziorem.

Wracamy do Węgorzyna spacer po miasteczku zatrzymanym w czasie z jeziorem, pomostem i kościołem z którego wieży rozbrzmiewają kuranty do 22 w nocy. Powrót do domu przez Świebodzin obok wiecznie żywego Jezusa w zachodzącym słońcu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.