16 lipiec 2010 r. Mamy 4 dni wolnego! Rodzi się kolejny pomysł dla Busika. Przejedziemy nim naszą trasę rowerową z Lubina do Węgorzyna- 320 km. To był wyczyn, na rowerach zrobiliśmy ją w 3 dni.

Wyjechaliśmy późnym popołudniem. Przejechaliśmy wszystkie piaszczyste, leśne drogi tak jak na rowerach i zaparkowaliśmy na polu namiotowym w Międzychodzie, nad Jeziorem Miejskim.

Jest potwornie gorąco. Przed nami do przeżycia najcieplejsza noc lata, temperatura sięga 30 stopni C. Noc spędziliśmy w jeziorze dosłownie, donosząc z pobliskiego baru zimne piwo na pomost. W wodzie, na plaży trwała dyskoteka.

Nie wiem jak jest na Karaibach, ale ta noc to były Karaiby po polsku. Czyste szaleństwo. Długo nie spaliśmy, bo jak tylko wzeszło słońce rozpętała się burza.

Po burzy poszliśmy na zwiad okolicy i trafiliśmy na opuszczony, zdewastowany ośrodek wypoczynkowy i dziką piaszczystą plażę. Czysta i ciepła woda, żar z nieba i my sami. Zwiedzając pozostałości po ośrodku wypoczynkowym natrafiliśmy na drewnianą chatę z bali z sauną – i już nam zaczęła kiełkować w głowach myśl przewiezienia jej do Niedźwiedzic.

Po południu ruszyliśmy przez Puszczę Notecką do Czaplinka. Czaplinek położony jest na Pojezierzu Drawskim nad olbrzymim jeziorem.

Przerwa na parkingu, moja kąpiel w jeziorze ( nie odpuszczę żadnej wodzie) i parzenie kawy w Busiku ( co by nam inni parkujący obok nas zazdrościli takiego wypasu), ale gaz się skończył w butli i nasz sukces był raczej połowiczny.

Ruszyliśmy do Węgorzyna. Na rodzinnej działce siedliskowej krótki postój z noclegiem. Wieczorny obchód miasteczka, gdzie czas biegnie bardzo powoli.

Przyjechał Łukasz z Mateuszem. Nie widział jeszcze Busika i był raczej zaskoczony jego prezentacją. Jak to Łukasz nigdy nie wiadomo pozytywnie czy negatywnie. Mateuszowi auto spodobało się od razu.

Dalej jedziemy do Ińska, czyste Jezioro Ińsko, zadbane pole namiotowe, świetna piaszczysta plaża i mało ludzi z wyjątkiem soboty i niedzieli kiedy zjeżdża towarzystwo ze Szczecina i Stargardu. Parkujemy przy samym jeziorze na skarpie.

Spacer wzdłuż brzegu prawie 3 km do miasteczka, do smażalni ryb (kolejna porażka smażalnia zamknięta). Nie zrażeni robimy zakupy w pobliskim sklepie i wracamy do Busika. Zachód Słońca i ta cisza wokół, obok domek na kółkach. Raj.

Wracamy przez Szczecin i Police przywitać nowego członka rodziny Aleksandrę, wykapana ja, cud dziewczyna. Wcale się nie chwalę. Ze Szczecina wybieramy drogę przez Myślibórz.

Po drodze natknęliśmy się na pomnik lotnika Litwina, który tutaj spadł w 1933 r. Był to drugi najdłuższy lot przez Atlantyk. Przed nami Kostrzyn nad Odrą. Woodstockowy klimat już się rozpoczął, są pierwsze namioty i koszą trawę.

Wjechaliśmy Busikiem pod górę tam gdzie zawsze stoi Akademia Sztuk Przepięknych. Radocha niesamowita.

Niebawem tutaj wrócimy, a teraz czas do domu. Trasa rowerowa przejechana z nawiązką. My szczęśliwi i pozytywnie naładowani czego chcieć więcej.